Pasterze z podgórskich łąk sądzili najpierw, że silne światło, które widać było każdej nocy w połowie wysokości Montserrat, to po prostu wielkie ognisko. Ale blask był olśniewająco biały, a nie pomarańczowo-żółty. Kilku śmiałków wspięło się, żeby sprawdzić, co tam płonie. - Nie był to ogień, czcigodny panie, nie ogień - mówili jeden przez drugiego, mnąc w dłoniach czapki i bojąc się podnieść oczy na chmurne oblicze młodego biskupa Gondemara z Vic. - To było światło z nieba, słyszeliśmy też muzykę Aniołów. To cud, panie! Biskup był człowiekiem znudzonym codziennymi obowiązkami. Marzył o rycerskich przygodach, oczywiście pod warunkiem, że nie będą zbyt niebezpieczne. Poruszony opowieścią o cudownym świetle, postanowił zbadać rzecz na miejscu. Nie było łatwo odnaleźć drogę pośród pionowych ścian Montserrat i nie było łatwo wielmoży piąć się w górę kamienistą ścieżyną. Ale było warto. Biskup zobaczył światło. I usłyszał muzykę. Nie tylko on ale wszyscy, którym kazał ze sobą podążyć.
dodane na fotoforum:
jaworr 2012-09-26
W Krakowie w Kościele Mariackim.... np. nie ma zezwolenia robienia fotek wewnątrz...
dana02 2012-09-27
Śliczny obraz:)
Kolejna noc dobiegła końca. Wstał nowy dzień. Dziś niebo o poranku było w pięknym czerwonym kolorze. Płonęło, co ponoć wróży śliczny, słoneczny, ciepły dzień i takiegoż dnia aż do zachodu słonka Ci życzę:)
(komentarze wyłączone)