ostatni fragment ;)

ostatni fragment ;)

Erytrea.
(październik 2999)

Kiedy dotarliśmy do Erytrei był wieczór. Postanowiliśmy przenocować w małym motelu, tuż przy lotnisku międzynarodowym. Obawialiśmy się namierzenia, jakiegoś niespodziewanego ataku meridianów. Jednak w mieście było nadzwyczaj spokojnie. Tu i ówdzie otwarte były jeszcze budki z gorącymi batatami. Oczekujący na przelot pasażerowie robili ostatnie zakupy przed odlotem. Na rynku grupka młodych ludzi oglądała na ekranie hologramu rozgrywki piłkarskie. Nic nadzwyczajnego. Postanowiliśmy więc udać się na odpoczynek, aby z nowym zapasem energii nazajutrz wyruszyć do portu w Asmarze. Ja i Rezor weszliśmy do recepcji. Omar postanowił zaczekać z końmi na zewnątrz. Od razu zauważyłem czytniki DNA. Psia mać, pomyślałem. Nikt z nas nie posiadał dekodera. Jednak Rezor bez chwili namysłu wsunął serdeczny palec do czytnika. Na metalową płytkę spadła pierwsza kropla krwi. Na ekranie pojawił się rząd cyfr. Serce biło mi jak oszalałe. Zacząłem się pocić. Rezor natomiast spokojnie wysunął palec. I uśmiechając się do mnie, powiedział: - A teraz patrz. Nie mogłem wykrztusić ani słowa. Ale ku mojemu zdziwieniu na ekranie czytnika zaświeciła się zielona lampka, wyświetlając zapytanie o formę płatności za pokój. Rezor wsunął wówczas kartę kredytową, prosząc o trzyosobowy pokój na jedną noc.
- K!#%$wa. Jak to zrobiłeś? – spytałem nieco zdezorientowany. Przecież nikt z nas nie miał dekodera.
- Ha. Mam swoje sposoby. Jeszcze przed wyjazdem wstrzyknąłem pod skórę serdecznego palca bioczip z DNA mojego przyjaciela, które oficjalnie znajduje się w banku informacji Trzeciej Strefy. On jest przedsiębiorcą handlowym w korporacji IN-PLAX, produkującej najnowsze, przenośne odbiorniki holograficzne. Ma żonę i 3 letnią córeczkę, które często zabiera ze sobą w podróże biznesowe. Zero podejrzeń. Ponadto, często podróżuje po wolnej strefie, pozyskując w ten sposób nowe rynki zbytu dla firmy. Przyznasz, że jestem geniuszem! Ha, ha, ha, ha, ha.
- Idiota. Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś. Spociłem się ze strachu jak mysz. Do licha. Rezor. Masz pomysły. Nie ufasz mi?
- Lubię czuć się czasami panem życia i śmierci. He, he, he, he.
- Eh, widzę, że humor cię nie opuszcza.
- Omar. Wszystko załatwione. Przywiąż konie. Czekamy w pokoju 303. Ale Rezor to kretyn.
- A co się stało? – spytał stojący na zewnątrz Omar.
- Eh, potem Ci powiem. Ale było gorąco.
- Ha, ha, ha, ha, ha. I to bardzo. – zaśmiał się Rezor.

Pokój był przepiękny. Urządzony w stylu, który widywałem włamując się do mentalnego banku przeszłych osobowości. Mahoniowe łóżka. Kolorowe dywany z wielbłądziego włosia. Jedwabne poduszki. Na stolikach stały fajki wodne i pudełeczka z prawdziwym, różnosmakowym tytoniem. Stary telefon w stylu kolonialnym. Ryzy papieru. Żadnych nowoczesnych urządzeń elektrycznych. Zacząłem się domyślać, dlaczego Rezor wybrał właśnie ten hotel. Tu byliśmy nadzwyczaj bezpieczni. Tylko dziwiłem się, skąd miał tyle forsy, aby za niego zapłacić, i to aż za trzy osoby. Ale długo się nad tym nie zastanawiałem. Wskoczyłem od razu pod prysznic. Nie myłem się już od pięciu dni. Wszyscy cuchnęliśmy potem, gdyż bród i kurz zdążył zadomowić się na naszych ludzkich powłokach skórnych. Zawsze lubiłem utrzymywać ją jednak w czystości, obawiając się biologicznej infekcji. Po kolacji, którą zamówił oczywiście Rezor, poszliśmy spać. Przyznam, że po raz pierwszy od wielu miesięcy tak dobrze spałem. Może to za sprawą miejscowego klimatu, a może iluzorycznego poczucia bezpieczeństwa. Ale najważniejsze było to, że tej nocy po raz pierwszy nie miałem koszmarów, które dręczyły mnie do rozstania z Kirke.

Port w Asmarze.
(dwa dni później)

Rankiem wyruszyliśmy w drogę do portu. Po prawie dwóch dniach dotarliśmy nad Morze Czerwone. Tym razem ja postanowiłem zaczekać z końmi na nabrzeżu. Natomiast Rezor z Omarem poszli odszukać pośrednika. Minęło może 10 minut, kiedy spostrzegłem, że w moją stronę podąża jakaś miejscowa kobieta. Była przepiękna. Jej ciemna skóra lśniła w afrykańskim słońcu. Sunęła powoli, odziana w fioletowo-pomarańczowe sari. Gdy znajdowała się już w odległości prawie 3 metrów ode mnie, dostrzegłem jej znamię. Zielony półksiężyc na szyi. Nagle poczułem okropny ból głowy. Nie wiem, kiedy zemdlałem. Ocknąłem się dopiero na łóżku w jakimś bardzo ciemnym i chłodnym pomieszczeniu. Obok mnie leżały jasnoniebieskie szaty oraz naszyjnik z kreolu. Nikogo nie było. Pomyślałem, że to zasadzka. Że mnie namierzyli. Że zaraz podepną się wprost do mojego układu nerwowego, odtwarzając moją pamięć. Choć wiedziałem, że posiadam blokady, nie mogłem być pewien, czy zadziałają w przypadku skanowania pamięci. Pomyślałem o próbie ewentualnej ucieczki. Zorientowałem się jednak, że znajduję się pod ziemią. Że jedyne wyjście stanowią prowadzące na górę schody. To bez sensu – Pomyślałem. Na górze już pewnie czeka jednostka meridianów. Nie dam rady. Rezor z Omarem też mi nie pomogą, gdyż nie wiedzą, gdzie jestem. Postanowiłem nawiązać z nimi łączność. Położyłem się więc z powrotem na łóżko, które w rzeczywistości było raczej twardym, kamiennym stołem. Zacząłem odliczanie. Wdech-wydech. Trzy. Wdech-wydech. Dwa. Wdech-wydech. Jeden. Wprowadziłem się w stan alfa. Mój przepływ myśli jednak coś blokowało. Była to potężna zapora. Nagle usłyszałem głos powtarzający moje imię. Jednak nadal próbowałem nawiązać mentalny kontakt z Rezorem. Ponownie zostałem zablokowany. Na ekranie wyobraźni ujrzałem tajemniczą kobietę z portowego placu. Usiłowałem zignorować ten obraz, jednak nie mogłem. Postanowiłem włączyć zaporę. Tak jak uczyli mnie na szkoleniu. Jednak obraz mentalny stawał się coraz bardziej realny. Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Usiłując uspokoić oddech, utrzymywałem zaporę świadomości. Kiro, Kiro, Kiro. Powtarzał stale głos kobiety. Opierałem się chyba z 30 minut. Pomyślałem, że zmienię taktykę. Odblokowałem zaporę. Podszedłem do niej i spytałem: (cdn.)

KIRO. Misja pod kryptonimem: Uświadomienie.
autor:Anixja)

solka07

solka07 2009-12-03

Dzięki za wyróżnienie w niewielkiej mojej galerii fotek. Miłe,że to właśnie tą wybrałaś....pokolenie wstecz ( czyli mojej Mamy) ma jednak wigor i swój nieustający uśmiech na przekór przeciwnościom i upierdliwym "kretom" ryjącym ..a przecież dzisiaj właśnie oni mogą się pochwalić dyplomem wykształcenia ( inż, mgr) tych "brudnych" czasów. Do dzisiaj pasali by krowy, lub nosili wiadra z gnojówką. Fajnie,ze to spojrzenie na dzisiaj zawdzięczam moim Rodzicom i własnej ocenie teraźniejszości. Pozdrawiam serdecznie.

ariel2

ariel2 2009-12-03

Ani świetne masz pióro,super ciekawe,napisz więcej..

rondo

rondo 2009-12-04

jak Ty te fotki robisz ;))))))

ariel2

ariel2 2009-12-05

pozdrawiam weekend,owo ,liczę dni do wyjazdu,nie mogę doczekać się słońca,które grzeje cały dzień,cmok.

dslra350

dslra350 2009-12-06

Widziałem jak Mikołaj wkradał się do Twojego domu ... :) wszystkiego naj z okazji mikołajek!!!

ariel2

ariel2 2009-12-11

zaglądnij do mnie pozdrawiam cmok.

dankrys

dankrys 2009-12-12

Witaj ... świetne opowiadanie ... podoba mi się Twoje pióro ... tak trzymaj ... :))))))
Dobranoc ... :))

dodaj komentarz

kolejne >