śpiąca kaczka...

śpiąca kaczka...

JAK KACZYŃSCY "SOLIDARNOŚCIĄ" KIEROWALI,
CZYLI Z DZIEJÓW MITOMANII POLSKIEJ
1/2

W miarę upływu dekad znaczenie rodzeństwa Kaczyńskich i rola odegrana przez nich w dziejach narodu polskiego rosną w imponującym tempie.
„Byłem członkiem władz podziemnych »Solidarności«" – poinformował Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Pruszkowa 13 września.

Dla historyków badających dzieje polskiej opozycji antykomunistycznej jest to informacja całkowicie nowa.
Przypomnijmy fakty.

Pierwszym ciałem kierowniczym podziemnej „Solidarności" była Tymczasowa Komisja Koordynacyjna (TKK), która działała od kwietnia 1982 do października 1987 r. W jej składzie znaleźli się m.in. Zbigniew Bujak i Władysław Frasyniuk, ale Jarosław Kaczyński nie był jej członkiem.

Po amnestii 1986 r., na fali chwilowej odwilży, Lech Wałęsa we wrześniu równolegle powołał jawnie działającą Tymczasową Radę NSZZ „Solidarność", w której składzie także znaleźli się m.in. Zbigniew Bujak, Bogdan Borusewicz czy Władysław Frasyniuk. Jarosław Kaczyński nie był jej członkiem.

W październiku 1987 r. konspiracyjna TKK została zlikwidowana i na jej miejsce powołano jawnie działającą Krajową Komisję Wykonawczą. W jej składzie byli Zbigniew Bujak, Jerzy Dłużniewski, Władysław Frasyniuk, Stefan Jurczak, Bogdan Lis, Andrzej Milczanowski, Janusz Pałubicki, Stanisław Węglarz.
Jarosław Kaczyński nie był jej członkiem.

Co ciekawe, informacja, że Jarosław Kaczyński był członkiem władz podziemnej „Solidarności", jest nowa także dla samego Jarosława Kaczyńskiego.
Jeszcze w 1994 r. nic o tym nie wiedział, więc udzielając politologowi Tomaszowi Grabowskiemu wywiadu na temat swojej drogi życiowej, nie wspomniał o tym ani słowem (omówienie i pełny zapis dźwiękowy tej rozmowy opublikowaliśmy w magazynie „Ale Historia").
W tamtym wywiadzie Kaczyński mówił, że tuż przed stanem wojennym jego sytuacja „to już była w zasadzie sytuacja singla. (...) Byłem taki trochę bez przydziału".
Mówił też, że „w tamtej epoce różne środowiska polityczne wywodziły się z grup towarzyskich. Natomiast ja nie miałem swojej grupy. Grupę stanowiliśmy tylko z bratem".
Po wprowadzeniu stanu wojennego – wspominał Kaczyński – „próbowaliśmy przebić się do kierownictwa »Solidarności« z Dornem. (…) To zakończyło się kompletną plajtą, zresztą tak jak i inne próby przebijania się do decydujących grup".

W tym samym wywiadzie Jarosław Kaczyński mówił, że w 1983 r., dzięki protekcji brata, który był w „Solidarności" postacią o wiele bardziej liczącą się, udało mu się dostać zaproszenie na spotkanie TKK. Oczywiście nie udał się tam w charakterze członka. W swej opowieści podkreślał jednak, że konspiracyjny szef regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność" Zbigniew Bujak z wielkim zainteresowaniem słuchał jego wywodów.
Tymczasem Zbigniew Bujak dzisiaj już w ogóle nie przypomina sobie posiedzenia TKK z udziałem Jarosława Kaczyńskiego. Przypuszcza, że obecny prezes PiS mógł być jednym z zewnętrznych ekspertów, których czasem zapraszano, by wysłuchać ich opinii.

Po tym spotkaniu, jak przyznaje sam Kaczyński, jego kontakty z władzami „Solidarności" urwały się aż do czasu, gdy w 1986 r. po aresztowaniu Bogdana Borusewicza regionem gdańskim „Solidarności" zaczął kierować Lech Kaczyński (kierował nim do spółki z Krzysztofem Dowgiałłą, o czym już Jarosław Kaczyński nie wspomina).
Wtedy ponownie protekcja brata pomogła Jarosławowi zbliżyć się do gremiów decyzyjnych – ale także nie w charakterze członka.

cd pod następną fotką

(komentarze wyłączone)