Ojców...

Ojców...

Cisza dzwoni mi w uszach
Zapach trawy mnie upaja
Promienie słońca rzucają blask
na mój zaczarowany las

Pod stopami gałązki trzask
Pajączek wije swoją sieć,
która na drzewie cudnie lśni
A gdzieś w oddali słychać ptaka śpiew

Hej hej jak wesoło mi
Oddycham sobie rześkim powietrzem
Uśmiech na usta mi się sunie
A myśli błądzą wokół rzeczy błahych

Jak miło jest zanurzyć się w tę zieleń
Mogę chodzić tam gdzie chcę
Rozkoszować się swoją samotnością
cieszyć oczy rajskim widokiem

Z daleka od ludzi odnajduję zakątki
tak często piękne jak zapomniane
Moje ramiona pragną objąć drzewo
Duch lasu przyjmuje mnie do siebie