Przypowieść o drodze do raju
Ludzie po śmierci idą do nieba.Każdy niesie swój krzyż. Idzie ich masa, a wśród nich człowiek bardzo strudzony i przygnieciony. Rozgląda się dookoła i widzi, że inni mają krzyże: jedni do ramion, drudzy do pół pleców, a najdłuższy sięga im do bioder. Patrzy na swój, a jego, aż się w ziemie wrył. Myśli sobie WEZMĘ I GO SKRÓCĘ PO CO MAM TAK DUŻY NIEŚĆ. Jak postanowił tak i uczynił. Już teraz ma taki jak inni, niesie mu się lekko. Dochodzą do bram nieba .
Ale przed bramą jest głęboka przepaść - nie ma tam ani schodów, ni mostu. "Nasz" człowiek zastanawia się jak ma tam wejść i odpocząć. Rozgląda się po innych, a oni kładą krzyże na przepaść, a przepaść się zmniejsza i tak wchodzą Położył swój krzyż- przepaść mu się zmniejszyła (ale do rozmiarów krzyża przed skróceniem) niestety krzyż mu spadł w przepaść i do raju się nie dostał.
Wiesz jaki jest morał?
NIEŚMY TAKI KRZYŻ JAKI BÓG NAM DAŁ.
NIE SKRACAJMY GO, NIEŚMY DUMNIE Z WIARĄ I NADZIEJA, BO BÓG NIE DA NIGDY WIĘKSZEGO CIERPIENIA NIŻ DALIBYŚMY RADĘ UDŹWIGNĄĆ.