Rytwiany

Rytwiany

POETA ZE ŚWIECĄ


W starych zamkach , pałacach, dzwonnicach i młynach, według lokalnych legend, miano obserwować pojawiające się duchy. Były to rzekomo najczęściej postaciE właścicieli, albo ludzi związanych w przeszłości z owymi obiektami.
Czy faktycznie obserwowano te zjawiska?
Odpowiedź jest trudna, ale intrygująca. Swoista moda na upiorne legendy zapanowała już w romantyzmie. Zamki owiane tajemnicą i nawiedzane przez gości z zaświatów wzbudzały powszechne zainteresowanie. Dziś można zauważyć podobne zapotrzebowanie na sensacyjne opowieści. Zamek "zaludnia się" duchami, przywołuje się postacie zapomniane, odkurza legendy, ożywia bohaterów historycznych. Ale przecież, powie ktoś, opowieści nie powstały z niczego. Faktycznie. Zbyt wiele dziwnych zjawisk powtarza się w pewnych okolicach.

Kilka niezwykłych i zagadkowych sytuacji zaobserwowano w Rytwianach. Wieś ma bogatą historię. Pierwsze zapiski o Rytwianach pochodzą z XIII wieku. Wymienia się w nich nazwisko pierwszego właściciela Piotra Bogoriii Skotnickiego. W XV wieku arcybiskup gnieźnieński Wojciech Jastrzebięc wzniósł w rozlewiskach rzeki Czarnej zamek obronny w stylu gotyckim. Budowla posiadała trzy kondygnacje, mosty zwodzone, wieżę obronną i kaplicę. Dwa wieki później osiadł w Rytwianach Łukasz Opaliński (1612-1662) poeta, polityka, bibliofil, założyciel słynnej biblioteki w Rytwianach i autor pierwszego polskiego czasopisma "Merkuriusz Polski". Po latach zamek podupadł, stał się ruiną, rozbierano mury na budulec, aż jesienią 1859r. prawie przestał istnieć.
Bywa jednak jeszcze dzisiaj, iż w ciemne bezksiężycowe noce budowla pojawia się w całej swej okazałości. Wiosną 1915r. w Rytwianach przebywał wojskowy patrol Pierwszej Brygady Legionów. Dowódca był pierwszy raz w tych stronach, ale był wojakiem doświadczonym, polecono mu więc przeprowadzenie rozpoznania terenu. Nocą patrol znalazł się pod murami zamku. Załomotano do bramy, ale nikt nie kwapił się z jej otwarciem, żołnierze więc odjechali. Sporządzono notatkę o niegościnności właścicieli zamku. Wojacy nie chcieli uwierzyć, że właścicieli nie ma już wśród żywych. Niebawem, bo już w maju, doszło do szeregu walk, a o relacji zapomniano.
Istnieją opowieści, bardzo popularne we wczesnym okresie międzywojennym, iż w pojawiającej się budowli widnieje jaśniejsza plamka okna, w którym pojawia się sylwetka mężczyzny ze świecą w ręku.
To Łukasz Opaliński - głosi opowieść.
Jeszcze jedna relacja, już powojenna, godna jest przytoczenia.- Zobaczyłem nocą ścianę zamku - opowiada mieszkaniec wsi Wiśniówka, oddzielonej lasem od Rytwian - w oknach pogaszone światła. Ta ściana lekko drgała, falowała. Odniosłem wrażenie, że jest to poruszany podmuchem wiatru wielki ekran, na którym ktoś wyświetla film. Postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej. Ruszyłem przed siebie, ale ciągle szedłem wzdłuż muru zamku, który miałem przed sobą w odległości kilkunastu kroków. Dotarłem pod druga ścianę bez przeszkód i strachu, spojrzałem w górę i w jednym oknie dostrzegłem sylwetkę mężczyzny z płonącą świecą. Słyszałem o pojawiającym się widmie, ale nigdy nie dawałem wiary podobnym opowieściom. Wtedy poczęły dygotać mi nogi, wykonałem kilka niezgrabnych ruchów i znalazłem się w rowie z wodą. Nie był głęboki, nie sięgał nawet kolan, wyskoczyłem, otrzepałem spodnie i buty, rozejrzałem się wokół, nie dostrzegłem już nic, zupełnie nic...

Zbigniew Wł. Frączek
Dzięki uprzejmości P. Andrzeja Wawrylaka ze Staszow

dodane na fotoforum: