Sandomierz

Sandomierz

PRZERWANA PIEŚŃ

W ramach kultu Męczenników Sandomierskich, który obejmował świeckich i duchownych, z czasem pojawia się nurt dominikański. Hagiografia przedstawiała śmierć zakonników z konwentu św. Jakuba ze przeorem Sadokiem na czele, co miał zobaczyć on sam w wizji dzień wcześniej. Nie znajdziemy jednak potwierdzenia tej fantastycznej opowieści w polskich źródłach średniowiecznych. Długosz pisząc o męczeństwie dominikanów sandomierskich wzmiankuje tylko o liczbie 46 pomordowanych zakonników w czasie najazdu, oraz że zginęli śpiewając pieśń Salve Regina. Potwierdzenie śmierci bezimiennych mnichów znajdziemy w Kronice wołyńsko-halickiej.

Dominikanina Sadoka, przedstawianego w aurze niezwykłości, znała zaś historiografia dominikańska dotycząca prowincji węgierskiej i zachodni badacze zakonni. Jest to przede wszystkim trzynastowieczny dodatek do kroniki Gerarda de Fracheto. Według niej dominikanie prowadzili też misje w innych krajach. Wśród nich wymieniona jest (błędnie) Polonia. Pomimo tego, że prowincja polska nie była związana z węgierską, błąd w życiorysie Sadoka wszedł do historiografii zakonnej z dodanymi elementami, jak śmierć z rąk Tatarów oraz męczeństwo wespół z 48 braćmi.

Do Polski informacje te trafiły dopiero w trakcie starań o kanonizację św. Jacka w końcu XVI wieku. Skojarzono je z przekazem Długosza i innych kronikarzy, co przyczyniło się do wyodrębnienia ich czci z kultu męczenników sandomierskich. W literackim przeniesieniu węgierskiego Sadoka do Sandomierza kluczową rolę odegrały zapewne podobne okoliczności śmierci, ten sam zakon, narodowa identyfikacja i zbliżona liczba towarzyszy. W XVII wieku poprzez budowę Kaplicy Męczenników, męczeńską śmierć ks. Rogali w trakcie najazdu Rakoczego, ogłoszenie listy zamordowanych zakonników i uzyskanie odpustu zupełnego dla sandomierskiego kościoła św. Jakuba, intensyfikuje się kult przeora i jego braci, co doprowadziło do ich beatyfikacji w 1807 roku. W połowie XX wieku przeprowadzono badania archeologiczne na terenie klasztoru. Wówczas znaleziono wiele kości, które nosiły ślady cięć, a między niektórymi tkwiły groty strzał. Prezentowane przez wiele lat w gablocie w kościele św. Jakuba ostatnio zostały złożone do urny.

Ciekawą kontynuacją powyższej legendy jest opowieść, której motywem jest leżące za miastem wzgórze Salve Regina. Najstarsza redakcja mówi o byku (lub wole) hodowanym przez dominikanów, który zerwał się z powroza i rzucił w pogoń za odjeżdżającymi Tatarami. Zwierzę miało ich ścigać aż do Krakowa. Jednak widząc, że nie dopędzi najeźdźców, na krakowskim przedmieściu byk z żalu usypał kopytami wysoki kopiec i zgodnie z „mniemaniem ludu sandomierskiego” na szczycie wyrył napis Salve Regina, nawiązując do antyfony śpiewanej przez zakonników. Inna redakcja chce tam widzieć zbiorową mogiłę dominikanów. Wzgórze od wieków było otoczone tajemniczością, uważane za „spadkobiercę wcześniejszych tradycji”, a jego historia nasycona jest fantastycznymi motywami. Dzięki niemu w biografii węgierskiej Sadoka i w polskiej hagiografii pojawił się akcent lokalny. W ten sposób losy dominikanów, przybyłych być może z daleka, ściślej związano z pradawnym sandomierskim wzgórzem. Wyryty tam napis jest poświadczony od XIX wieku. Zwyczaj jego odświeżania podtrzymywali klerycy miejscowego seminarium, a aktualnie zajmują się tym przewodnicy PTTK.

dodane na fotoforum:

irena

irena 2012-02-04

dzięki tobie poznaje to miasto

dodaj komentarz

kolejne >