Zamek Ogrodzieniec

Zamek Ogrodzieniec

LEGENDA O CZARNYM PSIE

Starsi ludzie mówią, że na Zamku Ogrodzienieckim w Podzamczu w nocy straszy ogromny czarny pies, który ciągnie za sobą długi na trzy metry, brzęczący łańcuch. Owo tajemnicze zwierzę widywali ojcowie i dziadkowie już przed pierwsza wojną światową. Wspominali, że nocą żaden koń nie ośmielił się przejść zamkowej bramy, mimo iż zewnętrzny dziedziniec pachniał soczystą, świeżą trawą. Czarnego psa widziało zbyt wiele osób, by mówić o zwykłej fantazji. Owo dziwne stworzenie pojawia się w niezmienionej postaci od co najmniej kilkudziesięciu lat. Wyjaśnienia tajemniczego zjawiska, którego świadkami było wielu mieszkańców Podzamcza, należy szukać w historii ogrodzienieckiego zamczyska. W 1669 roku Mikołaj Firlej sprzedał Ogrodzieniec Stanisławowi Warszyckiemu. Był to bardzo zamożny, pierwszy dostojnik Rzeczpospolitej, który nigdy nie poddał się Szwedom, od początku wiernie stojąc u boku Jana Kazimierza. Wspólnie z księdzem Kordeckim bronił Częstochowy, a jego rodowy Danków, to jeden z niewielu skrawków Polski, na którym nigdy nie stanęła noga szwedzkiego żołnierza. Warszycki słynął ponadto, jako zapobiegliwy gospodarz, dbający o rozwój rzemiosła i rękodzieła. Ale… jednak, charakter miał ciężki, a dla poddanych nie był bynajmniej dobrym panem. Według legendy rodowy Danków wzniósł z potu i krwi okolicznego ludu. Inna historia opowiada, iż narożną grotę na dziedzińcu ogrodzienieckiego zamku kazał zamienić na męczarnię zwaną odtąd „męczarnią Warszyckiego”. To w tej grocie pan kasztelan osobiście nadzorował torturowanie opornych poddanych. Warszycki nie znosił sprzeciwu z żadnej strony i pewnego dnia kazał na oczach całej służby wychłostać swoja żonę, a sam wsłuchiwał się w jęki nieszczęsnej. Legenda głosi, że Warszycki nie umarł śmiercią naturalną, lecz za życia został porwany przez diabły do piekła. Zamieniony w czarnego psa straszy do dzisiaj na zamku ogrodzieniecki

dodane na fotoforum: