***

***

O świcie na łące
całowałam kwiaty

brzask pąsowił im płatkowe lica
spod przymkniętych powiek
strząsały sen
i otwierały nieśmiało kielichy
w szerokim uśmiechu do słońca

o zmierzchu na łące
żegnałam kwiaty
krwawy blask je oblewał
łuną gasnącego żaru
a one spryskiwały się
przedwieczorną rosą
dla ochłody
i delikatnie otulały do snu
kołderką aksamitnych płatków

kwiaty rankiem zbudzą się znów
otworzą szeroko oczy
rozprasują wiatrem sukienki
tak samo jutro pojutrze
za sto dni i za sto lat

one doznają reinkarnacji
ja - efemeryda
umieram coraz więcej i więcej
kiedyś
nie otworzę oczu
nie założę nowej sukienki

kwiaty pozostaną na posterunku...

ojtam

ojtam 2013-04-29

Pod takim ślicznym zdjęciem takie dołujące zakończenie?

hankag

hankag 2013-04-29

...ale to "kiedyś"jest napisane:)))

ojtam

ojtam 2013-04-29

Ale nadejdzie a "kiedyś" może trwać 25 lat albo 25 minut, niestety.
Nie uciekniemy, ale nie ma co się przejmować! Przez 25 minut lub lat żyjmy!!!!

jacek99

jacek99 2013-04-29

Ja o świcie ganiam do łazienki :)

alkaa

alkaa 2013-04-29

lubię świt...nawet jeśli to świt na mojej działce...

chipie

chipie 2013-04-29

Tak pięknie i... tak smutno na koniec...

violka

violka 2013-05-01

Kwiaty piękne i piękny wiersz:))Twojego pióra? Dla mnie masz tak poetycką i romantyczną Duszę,że zapytać muszę!

dodaj komentarz

kolejne >