-18 Ostatni ciemny poranek. II

-18 Ostatni ciemny poranek. II

Ów ktoś, już w wyobraźni malował go światłem, przewidział jego każdy ruch na scenie, na którą właśnie spoglądał. Słyszał jego donośny głos, który mówił o władzy totalnej. Lecz zamiast tego usłyszał kwilenie.
Wydobywało się tuż obok, z jednej z wielu kęp nadwiślańskich. Wiedział doskonale czyje to kwilenie. To w zasadzie jego bardzo popularny aktor, może dlatego tak bardzo niewyczekiwany przez ów kogoś.
Ale na jego twarzy ponownie zobaczyłem uśmiech, tak jakby ktoś go miło połaskotał. Tak, lubił te dźwięki, nie są one takie zwykłe. To muzyka i on o tym dobrze wie. Pewnego razu pewien piękny Elf, zastanawiał się czy ów ktoś słucha muzy, gdy czeka by scena się zapełniła. Z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć za ów kogoś, że nie potrzebuje słuchawek z muzyką z MP3, chociaż bardzo lubi słuchać, tyle, że w domu. Tu, gdy wkracza w świat bajki, to każdy szelest, każde kwilenie, każdy szum, czy trzask łamanych gałęzi, jest tą niedoścignioną muzą. To po tych drobnych nutach poznaje takty najciekawszej i nieprzewidzialnej oraz niepowtarzalnej muzyki, którą kocha. Siedząc w swej loży nasłuchał się już różnej muzy i żadna nie była taka sama, więc…? ;) Przy tej muzyce, ów ktoś patrzy na nią. Może wyobrazić sobie kolor, wielkość i budowę danej nuty. Tak jak w tej chwili, ciągle obok niego przekomarzają się sójki, które też przyszły na występy, widzi je i słyszy doskonale, każdą nutę, która wydobywa się z ich dziobów. To naprawdę coś wyjątkowego.
Czy można go zrozumieć? Przecież to jest mroźny poranek, zimne przedpołudnie, a on sam w tej loży - on i niewiadoma. Ów Ktoś zdradził mi kiedyś pewną tajemnicę. Nie ma czegoś takiego jak kochanie bez poświęceń. Zawsze coś kiedyś poświęcimy.
Ów ktoś, kocha noce, mówi: „ do zimna można się przyzwyczaić”. Niewygodę zastępuje miłym rozmyślaniem i nadzieją na ten jeden kadr, który mu właśnie chodzi po głowie. Więc nie ma czego żałować.
A co poświęcił? Niestety, tego już mi nie zdradził.
Tego poranka i przedpołudnia nie miał za wiele gości, główny bohater dał o sobie znać, lecz nie pokazał się, widać miał pożywniejszą scenę. Ów ktoś, gdy doszedł do wniosku, że czas już by się zwinąć, aby móc bez pomocy innych dotrzeć do domu, zaczął się pakować. Jeszcze łyk zamarzniętej wody i ruszył w drogę, w wiadomym kierunku. Po drodze zauważał drobne ślady zwierzęce, tropy dzika oraz saren. Słuchał też koguta bażanta, wystraszonej sójki - może to te same, które gościł koło swojej budy? Może… Wreszcie pożegnał się z pewnym niewidzialnym Elfem, rzucając ostatnie spojrzenie i znaczący uśmiech. Było to przed tym jak poprosił wiekowe auto, by zagadało, żeby mógł wrócić, wziąć kąpiel i wypić gorącą kawę, taką jak lubi… Z błotkiem.
Zapytacie się może – gdzie sens takiej zimowej wyprawy do świata przyrody? Ja nie wiem, lecz może ów ktoś coś na ten temat wie?
Kto pyta nie błądzi. Podobno ;)
https://www.youtube.com/watch?v=1AJl2ne0Qjs

an36a

an36a 2014-01-26

:))Dotarłam:)

orioli

orioli 2014-01-26

Interesująco piszesz, chociaż fotografie bardziej przyciągają mój wzrok. Ptaki na twoich zdjęciach żyją, są pełne emocji, pierwotnego piękna. Każda cotygodniowa wyprawa do lasu, na pola i bagna jest dla mnie niezwykłym przeżyciem. Bez tego byłaby to tylko egzystencja.Pozdrawiam.

jedre65

jedre65 2014-01-26

W takim razie poprzestanę na fotografowaniu ;)
Pozdrawiam serdecznie.

an36a

an36a 2014-01-26

:)))

ryba85

ryba85 2014-03-04

... słucham ... czytam ... łezki lecą ... widzę wystraszoną sójkę ... cudna całość ... cudna!!!!!!!!!!!!

dodaj komentarz

kolejne >