Świt...
Jeszcze na liściach w kropelce rosy
westchnienie nocy błyska odbiciem
a już cichutko zza horyzontu
wypływa smuga miła w zarysie...
Jakiś nieznany malarz dokłada
coraz to nowe życia kolory
bladawy błękit róż biel i złoto
wznosząc misternie w górę podpory...
Jakiejś tajemnej bramy spokoju
wzruszeń fontanny pląsy nadziei
symfonia ciepła choć niesłyszalna
upaja zmysły lekkim muśnięciem
I jest to moment jedyny chyba
kiedy porzuca się zwątpień nici
ufność przenika nasyca myśli
czuję że jestem i że mnie słyszysz...
Zakwitasz pragnień czułą fantazją,
kształty nadajesz dnia co się budzi
kiedy rydwanem ognisty rumak
słońcu w żegludze po niebie służy.
/Autor Maryla/