Pierwszy raz napotkałam tą balladę:
/Kasprowicz Jan/
Ballada o słoneczniku-
Stary oślepły słonecznik
Sam jeden mi jeszcze pozostał
Z wszystkich mych kwiatów przyjaciół.
W tym zachwaszczonym ogródku
Słyszałem ci nieraz w nocy
Jak wicher bez miary go chłostał
Nie mogłem mu żadnej dać ulgi
Chyba pociechę smutku
Lepiej się puścić w tan...
Upiłem się kiedyś wieczór
Wino zbawienną jest mocą
Pięścią wytłukłem szybę
W gór łańcuch patrzę daleki
Ponoć to śniegi tam leżą
Ponoć to gwiazdy migocą
Ciężary mroków wilgotnych
Na ciężkie mi spadły powieki
Lepiej się puścić w tan...
Ponoć to łąki wyschnięte
Bezlistne jasienie przy drodze
To ponoć olchy nad bagnem
To kępy zwiędłych rogoży
Ponoć to ludzkie rozpacze
Puściły krokom swym wodze
I spieszą w mgławych całunach
Na pogrzeb litości bożej
Lepiej się puścić w tan.
Ponoć i ja miałem braci
Na straszną gdzieś poszli wojnę
Śmierć rzekła mi o tym wszystkim
Całując spiekłe me usta
Niech huczy ta czarna głębia
To morze łez niespokojne
Niech wiatrem dyszy jesiennym
Ta ziemia krwią ich tłusta
Lepiej się puścić w tan...
Stary oślepły słonecznik
Przez szybę się wciska stłuczoną
Do mej wesołej izdebki
Pełnej zapachu wina
Pożegnał się już od dawna
Ze swą złocistą koroną
Łyse szczerniałe skronie
Na piersi moje zgina
Lepiej się puścić w tan...
Jak pies tak łasi się do mnie
Do mego tuli się lica
Wielką uczułem kroplę
Na rozżarzonej twarzy
Rosa mu z jamy pociekła
Gdzie ongi była źrenica
Stary oślepły słonecznik
Głośno się milcząc skarży
Lepiej się puścić w tan.
Nie drwij ze siebie i ze mnie
Ty z moich druhów ostatni
Wszyscyśmy na to stworzeni
By błogosławić śmierci!
Niech rycerz ginie od stryczka
Jesiotr niech dławi się w matni
Bóg z swego tronu niech spada
Włócznia niech w bok się wwierci
Lepiej się puścić w tan.
Nie będzie ci ulgą mój smutek
Upił się dzisiaj radością
Żeś tak nikczemnie zmarniał
Ty coś spoglądał w słońce
Inne lekarstwo ci niosę
Co daje próchnienie kościom
A duszę hej pijcie ze mną
Pijani śmierci gońce
Puśćcie się razem w tan
Ostatni liść z niego zdarłem
Ostatniem wyłuskał ziarna
Zdrzewiałą twardą łodygę
Ręką chwyciłem pewną
Z korzeni się pod me okna
Ziemia sypnęła czarna
Stary oślepły słonecznik
Snadź łzą zapłakał rzewną
Lepiej się puścić w tan.
Wstałem nazajutrz czy zbawca
Czy zbrodniarz hej któż mi to powie
Zbudziłem się w izdebce
Pełnej zapachu wina...
Stary oślepły słonecznik
Bez złotej korony na głowie
Jużci swojego smutku
Do smutków moich nie zgina
Lepiej się puścić w tan...
ma1ma 2011-07-18
Witaj Marysiu...piękna ta ballada i ładne ujęcie rozkwitającego słonecznika...pozdrawiam serdecznie...