Utkałam sobie z drobnych łez
ażurową serwetkę.
Uplotłam z małych smutków
bezbarwny wianek
a tę odrobinę uśmiechu,
wpisałam w piękny poranek.
Zaraz powstanie jak Feniks
z czerni ponurej nocy
gdzie gwiazdy nawet na niebie
szukają w jej świetle pomocy.
Łza już opadła jest rosą
a smutek rozgromił śmiech.
bo wschodzi już moja nadzieja
i z wiarą się brata na dnie.
Wyciąga mnie bardzo powoli,
z otchłani smutku i zła.
Dlatego chcę się zaplątać
w milionie słonecznych barw
Świt to nie tylko śpiew ptaków
szum delikatny traw
srebro szemrzącej wody
to dla mnie nadziei znak
/Marta Grzebuła/