Toto, szpic. juz za teczowym mostem.

Toto, szpic. juz za teczowym mostem.

Historia Toto jest tragiczna...
To rowniez pierwszy pies, ktory mnie pogryzl.

Ale zacznijmy od poczatku:
Toto trafil do mnie na 3 dni poniewaz jego wlasciciele organizowali wielkie przyjecie z okazji chrzcin dziecka.
Od razu zapalila mi sie czerwona lampka, ze cos jest nie tak, bo ich pomyslem bylo zamkniecie psa w klatce na caly weekend.
Zadzwonili do mnie w piatek rano (nagle przypomnieli sobie o wielkim przyjeciu u niech w domu?)

Odwiedzilam ich w domu by poznac Toto, zostalam uprzedzona, ze jesli Toto cos ukradnie mam mu tego za zadne skarby nie zabierac, bo mnie ugryzie (chwila, chwila. Ma zabierac bezkarnie moje rzeczy i mam sie na to zgadzac?).
Zabralam go do domu tego smego dnia wieczorem.
Pies byl tak podniecony niezdrowo, ze zadne z moich dziecikow nie chcialo miec z nim nic doczynienia. Za ciemno bylo by go wziac na spacer i wybiegac (z wywiadu przed zabraniem psa wynikalo, ze pies nie chodzi na dlugie spacery, a w domu jest zamkniety w (co prawd ogromnej!) kuchni.
Moja nic byla koszmarem, Toto sie zlal na dywan mimo, ze w ogrodzie byl ze 3 razy, i rzucil sie na mnie z zebami jak chcialam zabrac mu moj skarpetke, ktora dewastowal (ale mialam go na smyczy wiec odciagnelm go do pokoju i zamknelam, uspokoil sie). Noc byla ciezka, ale nad ranem mialam plan, spacery, spacery, spacery.
Nie dosc, kiedy kradl mi cokolwiek w domu za przysmaka oddawal mi to natychmiast.
Jaki byl na spacerach? a no taki jak na obrazku! Biegal bez smyczy (nie bylo sensu uzywac linki treningowej, sluchal sie lepiej niz moje setery!), cieszyl sie i bawil z psami jak szalony- zero agresji!
w sumie spedzilismy na spacerach w sobote lacznie z 6 godzin. Wieczorem przed snem zabralam go na spacer ze szczenikiem mojej znajomej by nawzajem sie zameczyli i... O dziwo noc mialam przespana. W niedziele wieczorem po raz kolejny zsikal sie w domu mimo dlugiego spaceru i zabaw w ogrodzie, podejrzewam, ze stres lub proba \"wyperfumowania\" domu jego zapachem.
W poniedzialek wieczorem wrocil do domu...
Serce mi peklo na pol, bo... wszedl do domu i zaraz chcial z niego wyjsc za mna.

Miesiac pozniej dostalam telefon, ze szukaja mu domu. Rowniez intensywnie staralam sie znalezc mu nowych ludzi, bo wiedzialam, ze Ci niszcza tego psa...
po dwoch tygodniach zdecydowli aiw go zostawic i poprosili bym zajela sie nim przez tydzien kiedy wlascicielka bedzie w w szpitalu.
Niestety odebralam psa (znowu wieczorem, brak mozliwosci wybiegnia itp!), a nad ranem kiedy nie pozwolilam mu po raz setny wejsc na lozko rzucil sie na mnie, obronilam twarz dlonmi, a za chwile do ziemi przyparl go Vuko i starsza amstaffka, ktora rowniez spedzala wakacje u mnie.
Podjelam decyzje, ze wraca do domu, ze nie moge ryzykowac bezpieczenstwa mamy i wspolokatora, a i rowniez nie bede stresowac moich psow, szczegolnie staruszkow, bo gra nie jest warta swieczki i zadnych pieniedzy!

Oddajac Toto wlasciciela (po raz kolejny nie chcial zostac w domu!) poinstruowalam co maja robic, co powtarzac i jal go uczyc i poprosilam by o pomoc skierowali sie do behawiorysty, bo ja poki co nie moge im profejonalnie pomoc.

Staralam sie utrzymywac kontakt z ludzmi, podobno byl pod opieka behawiorysty (co pozniej okazalo sie klamstwem).
Niestety w styczniu, dzien po moich urodzinyach, moj ukochny Pan sprzedawca, poinformowal mnie, ze Toto zostal uspiony, bo pogryzl wlascicielke wiec zabrali go do trenera po tym incydencie, ale na trenera tez sie rzucil bez powodu.
Nie wiem czy uspienie bylo zaleceniem trenera czy ich wlasna decyzja...

Wiem jedno, ze pies to nie zabawka, a z moich krotkich rozmow i obserwacji tej rodziny wynikalo, ze to mial byc pluszowy piesek, taki jak gwiazdy nosza w torebkach \"pomeranian dog!\".

Pies mial zaledwie rok jak trafil pod igle.
Kiedy oddalam gp gdy mnie pogryzl w tedy wlascicielka (matka) przyznala sie, ze sie go boi...
Jego zlodziejstwo wyjsnil mi fakt, ze w kuchni w ktorej zawsze byl zamykany nie bylo nic procz jego plastikowego poslania z kocem w srodku... Zero gryzakow i zabawek, a przeciez mial 8/9 miesiecy, kiedy go poznalam!

Nie wspomne ile zabawek ma Vukus w swojej skrzyni skarbow za drzwiami w salonie...

Nie moge sobie so konca wybaczyc, ze nie udalo mi sie zmienic jego losu...

I to nie jest tak, ze Ci ludzie nie maja kasy... Zabraklo milosci i zrozumienia, a przede wszyskim szacunku do psa, zywej istoty.

razdwa3

razdwa3 2015-02-27

Bardzo smutna historia... Kto pozwolił na uśpienie rocznego zdrowego krasnoludka? Co się stało z angielskim podejściem do zwierząt? :(((

romta63

romta63 2015-02-27

Przeczytałam i słów brakuje na ludzką bezmyślność :(Niewiele lepsze życie niż na łańcuchu:(

belica

belica 2015-02-27

bardzo smutne :( :(

megan10

megan10 2015-02-27

chyba jego jedynym szczesciem byl czas spedzony u mnie... Ludzie chcieli mi go oddac, ale ja nie mogel go przygarnac :((

adamd66

adamd66 2015-02-28

Przykre , ale niestety tak bywa :(

dodaj komentarz

kolejne >