Ostatnie tchnienie nocy parnej - różem rozwiane,
kończy koncert słowika, o czerwcowym świtaniu;
majaczy refleksem w kropelce rosy w igraniu,
iskrzą się łąki paletą barw suto przetkane...
Wychylam się trwożnie z nocy aksamitnej głuszy,
wchodząc bezszelestnie w świt - jedną stopą, to drugą,
czuję, jak wsiąkam w majaczący krajobraz smugą
widną, unosząc ramiona, by wszelkie mury kruszyć...
Pożyczam kolory, sennie przeciągam się jeszcze,
to znów w szyfonach mgielnych kolory zatracam;
do kosmatej zieleni każdym świtem powracam
i tu chcę pozostać, i nie budzić się za wcześnie...
Za słońcem, jak kiedyś za tobą, grzęznę w obłokach,
wtulam nos w rumianki, a piwonie bałamutne,
jakby chłostały mnie wilgotnym wspomnieniem smutnie,
tym, co zasnęło we mnie, w zapomnienia mrokach...
/Szydzik Zofia/