Rutyna.

Rutyna.

No i co, od poniedzialku wieczora leze w lozku.Juz mam dosc..NOwy rytm dnia mnie dobija.Wstaje w granicach 10-11,a zasypiam po 1 w nocy.Musze szybko go opanowac,w koncu 3 dni i powroce do rzeczywistosci.


Moim jedynym dylematem na dzis to.. kawa czy herbata?
Zazwyczaj wole slodka herbate z cytryna.


Zaczyna sie czas,w ktorym powoli czuje ´magie swiat´.Moje jedno z marzen zapelnia moja cala wyobraznie..
Inne miasto/kraj,centrum miasta,zimowy,pelen platkow sniegu dzien..Mieszkanie,w ktorym czuje sie cudownie,w ktorym leca nastrojowe oraz spokojne dzwieki muzyki.Pelno bieli,szarosci,przede wszystkim antykow,ktore dopelniaja wspolczesne wnetrze i tego,co teraz mi brakuje w moim pokoju-duzego parapetu,tak duzego,abym mogla sie spokojnie zmiescic.Lezace na nim poduszki oraz koc,ktory az sie prosi,aby sie w niego wtulic..ALE w tym wszystkim nie chodzi tylko o glupi parapet.
W mojej glowie siedzi obraz,ktory z jednej strony jest smieszny,banalny,a z drugiej strony jak na razie nieosiagalny.
Ja siedzaca z kubkiem dobrej kawy lub herbaty,otulona kocem i muzyka,w cieplym swetrze,patrzaca przez duze okno..na tych wszystkich zabieganych ludzi na tym wlasnie parapecie.Co w tym niezwyklego?Dla mnie wszystko..