fabryka Karola Scheiblera, Łódź

fabryka Karola Scheiblera, Łódź

Karol Scheibler dotarł w okolice doliny Jasienia jako jeden z ostatnich przemysłowców. To jednak on w dość krótkim czasie został największym fabrykantem Łodzi, detronizując nawet doświadczonego Geyera

Cały tekst: https://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,10006432,Jak_budowal_imperium_najwiekszy_lodzki_fabrykant_.html#ixzz2UuNSLQ5M
Scheibler przyjechał do Polski już w 1848 roku. 28-letni Nadreńczyk rozpoczął pracę w ozorkowskich zakładach włókienniczych swojego wujka, Fryderyka Schloessera. Wcześniej zdobył wykształcenie, nauczył się kilku języków i podróżował po Europie, zbierając pierwsze doświadczenia zawodowe. W Ozorkowie objął stanowisko dyrektora przędzalni.

Przez kilka lat odkładał pieniądze z myślą o własnej fabryce. Marzenia stały się realne w 1848 roku, kiedy to ożenił się z Anną z Wernerów. Żona wniosła w posagu dwukrotnie większe pieniądze niż zdołał od przyjazdu do Polski zaoszczędzić.

Scheibler przyjechał do Łodzi. Tu już od ponad dwóch dekad rozwijała się w dolinie Jasienia osada przemysłowa Łódka. Zanim jednak trafił na Księży Młyn, dostał od władz miasta w dzierżawę tereny przy Wodnym Rynku, czyli dzisiejszym pl. Zwycięstwa. To tam wzniósł swoje pierwsze budynki fabryczne: przędzalnię, kotłownię, a obok nich dom mieszkalny.

Od samego początku Scheibler przywiązywał dużą uwagę do tego, aby maszyny, które wykorzystywał w produkcji, były jak najbardziej nowoczesne. Jego przędzalnia była w pełni zmechanizowana i napędzana maszyną parową. W tempie ekspresowym zdobył dominującą pozycję w Łodzi i odebrał miano największego z przemysłowców Ludwikowi Geyerowi, który już 25 lat wcześniej otworzył swoje zakłady przy ul. Piotrkowskiej.

Scheibler systematycznie rozbudowywał zakłady. Do przędzalni dołączyły tkalnie, wykańczalnie, magazyny i kantor. Stojący obok nich, skromny początkowo dom, zamieniał się z kolejnymi przebudowami w pałac, uznawany za pierwszą fabrykancką rezydencję w Łodzi.

Scheibler był bardzo pracowitym człowiekiem. Zakłady początkowo prowadził sam i spędzał w fabryce mnóstwo czasu. Obok sumienności mógł pochwalić się niezwykłym talentem do przewidywania. Kiedy w USA wybuchła wojna domowa i na początku lat 60. XIX w. zabrakło dostaw bawełny, on jako jedyny obok Izraela Poznańskiego zgromadził ogromne zapasy surowca. Nie tylko był w stanie utrzymywać produkcję w swoich zakładach, ale jeszcze sprzedawał bawełnę kolegom po zawyżonych cenach. Kiedy inni bankrutowali, jego fabryka pracowała pełną parą.

Fabrykant dbał nie tylko o przedsiębiorstwo, ale i o robotników. W jego zakładach już w drugiej połowie lat 50. pracował na pełen etat lekarz. Nie brakowało leków, a nawet wypłacał pracownikom zasiłki chorobowe. Po drugiej stronie Wodnego Rynku wzniósł też sześć domów, pięć jednopiętrowych i jeden parterowy.

Karolowi Scheiblerowi pod koniec lat 60. zaczęło się robić ciasno. Uwagę skierował na tereny znajdujące się po południowej stronie od zakładów na Wodnym Rynku nazwanymi Centralą. W dolinie Jasienia za niewielkie pieniądze kupował tereny po bankrutujących fabrykantach oraz tych, którym nie sprzyjało szczęście w interesach - w 1870 roku kupił od Teodora Kruschego spaloną przędzalnię bawełny na Księżym Młynie.

W ciągu trzech lat fabrykant wzniósł na rogu ul. Emilii (dzisiaj Tymienieckiego) i Przędzalnianej wielką przędzalnię, w której zainstalowano 70 tys. wrzecion. I Scheiblera nękał żywioł, fabryka dwukrotnie płonęła - w 1874 i 1876 r. W 1877 r. odbudował przędzalnię, powiększając ją jednocześnie i zwiększając moc produkcyjną. Rok później równolegle do niej wzniósł drugi budynek, ale mniejszy o połowę.

Cały tekst: https://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,10006432,Jak_budowal_imperium_najwiekszy_lodzki_fabrykant_.html#ixzz2UuNmDwF0