To kot przyjaciół. Uratowany od niechybnej śmierci, bo ktoś go porzucił na śmietniku kiedy był tak mały że jeszcze nie otworzył oczu (w lipcu - tutaj, w Hiszpanii przy temp. ponad 30 ºC). Znalazła go moja koleżanka, wrzeszczącego wniebogłosy, przekazała mnie a ja znalazłem mu rodzinę :). No i proszę, jaka piękna bestia wyrosła. Był już u mnie wcześniej na "garnku"
dodane na fotoforum:
pantoja 2012-04-16
To ta biedna pokraczka na posadzce....pięknie wyrósł, dobrze, że go uratowałeś....śliczny rudzielec. Lubię rude koty i czarne....aaaa wszystkie właściwie lubię:)