Szczęśliwa, że przeżyłam teren z wariatami - czyżby Zbyniu za mną się przeżegnał? ;)
Mieliśmy za sobą ostrą jazdę bez trzymanki, skok w bok do strumyka konia prowadzącego i wpadkę cwałem w wycinkę sosenek...a i jeszcze cwał do sklepu przez środek wsi, bo nam się od wrażeń pić chciało, a że niedziela to i sklep czynny tylko do 15stej;)
Po tym zdjęciu była jeszcze akcja Tofik kontra kura, ale szczęśliwie kura przeżyła a Tofik wracał plując piórami z ogona;)
Masakracja ;)