Rano pisałam, że trochę mi smutno.
Ale tak naprawdę nie trochę. Czasami czuję bezgraniczny smutek. Przesiąka mnie do cna. I najchętniej otuliłabym się kołdrą i nie wychodziła. Bo dla świata trzeba mieć skorupę, inaczej boli. Świat nie oszczędza. Ale kołdra też nie jest łaskawa. Zimą wita mnie zimne i puste łóżko. Puste zawsze. Zimne, zimą. Samotność to trochę trwoga. Boję się, że nic dobrego mnie nie spotka.
Na pociechę wieczór pachnie świeżym praniem i kakao ubywającym z kubka.