Opuszczając Czochę Ernst von Gutschow wywiózł niechybnie wszystko to, co uważał za najcenniejsze: książki Durera, zabytkową broń, wyroby snycerskie, złoto i nabyte od bolszewików insygnia koronacyjne carów rosyjskich. Część wyposażenia jednak została. Owe rzekome skarby, za jakie uznano porzucone w pośpiechu meble, książki, wina oraz nieznaczną ilość srebrnej zastawy, stały się przedmiotem grabieży i defraudacji ze strony nowych władz. Jedną z ciężarówek wypełnioną zamkowymi depozytami przywłaszczył burmistrz Leśnej wraz z małżonką, po czym złodzieje ci przez nikogo nie niepokojeni przedostali się przez granicę do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Następna ciężarówka ze "skarbem", prowadzona osobiście przez komendanta posterunku MO, również zniknęła w tajemniczych okolicznościach - razem z kierowcą oczywiście. Inni szabrownicy nie mieli już tyle szczęścia i za kradzież w więzieniu wylądował m.in. ówczesny wicestarosta Lubania