Straszna powsinoga z niego była. Tylko czekał, aż drzwi się otworzą i między nogami jak pstrąg przemykał. Wracał w nocy, zazwyczaj około północy, brudny oczywiście, siadał pod balkonem i zaczynał swoją serenadę, którą można przetłumaczyć: „Już jestem, już jestem, już jestem! Wstawaj i wpuść mnie człowieku bo z polowania wróciłem i należy mi się miejsce przy stole..”. Bez przekładu to to było po prostu ujadanie i wycie. Trzeba było psa nauczyć, jak się zachowywać powinien, jednak w jakieś dwa tygodnie ktoś się o psa upomniał i znowu dom bez pieska został.
bajka1 2010-07-09
Ojejku, ale zaznał dużo dobrego, a Twoje serce nie wiem, jak to zniosło. Znowu prawość na pierwszym miejscu:))