Heroicznie wstałam przed 7., ciepło się odziałam (-3st.C), wzięłam aparatek, smartfon, lornetkę i rozważając własne bohaterstwo ruszyłam na ptaszki.
Po drodze był na czubku olbrzymiego drzewa śpiewający do słonka drozd. Bardzo sympatyczny. Popatrzylam, posłuchałam.
A w parku: miejsce grubodziobowe- puste,
na trawnikach- zięby, kosy, zieby, kosy.....
Jeden kos dziwaczny, jakiś posiwiały.
Z drzew migają czyjeś jasne, małe i większe brzuszki, dokola bębnią dzięcioły, tylko jeden raczył się pokazać i chwilę posiedzieć.
Od zadzierania do góry głowy, człowiek słabnie. I po co ,głupi, tu przylazł?!
Zrobił więc zdjęcie kamiennemu niedźwiadkowi,( nie wyszło, za ciemno), hotelowi pani Eris, drzewu wrośniętemu w mur (albo odwrotnie) i poszedł do domu.
halka 2017-03-27
Ptaszków nie upolowałaś aleTwój poranny pobyt w parku zaowocował innymi fotkami....więc ogólnie nie było aż tak źle.
wojci65 2017-03-27
Re Wydra: Byłaś, mogłaś zapytać!
Drzwi nie prowadzą bezpośrednio do mieszkania, tylko na korytarzyk, spełniający często rolę składziku, garażu na wózki itp.
ewik57 2017-03-27
Podziwiam bohaterstwo.
Moje, ewentualne, ptaszki też zawsze za wysoko i pod słońce....