Pamięć.

Na malutkim przykościelnym cmentarzyku i lapidarium nagrobkowym w Lewinie.
Tablica nowa, oryginalna , o większym wymiarze, kiedyś tam uległa zniszczeniu.
Komuś zależało na upamiętnieniu przyjaciela, żołnierza, ktoś tę pamięć przedłużył.
Zrobiłam fotkę, nie zdołałam dokładnie odczytać, ale widać, że 36-letni człowiek zmarł na grypę w 1918r.
W tym samym dniu w moim ukochanym (jedynym niereżimowym)radiu Tok FM trafiłam na ciekawy wywiad z historykiem profesorem Michałem Kopczyńskim. Opowiadał o pandemii zabójczej grypy zwanej hiszpanką w latach 1918-19.
Pochłonęła więcj ofiar niż same działania wojenne - 21 milionów. Miała 2 rzuty- wiosenny i letni w 18., trzeci w 19r. Zabijała w większości ludzi w dojrzałym wieku, nie dzieci, nie starców. Nie miała nic wspólnego z warunkami wojennymi, niedożywieniem itp. Podejrzewa się azjatyckie pochodzenie wirusa.
Nazwa"hiszpanka", bo właśnie Hiszpania nie biorąca udziału w wojnie nie ukrywała informacji o rozwoju epidemii i liczbie ofiar. Reszta Europy znękana wojną starała się temat przemilczeć.
O rozpoznaniu wirusa i szczepieniach ochronnych wtedy jeszcze nie było mowy.
Wygląda na to, że pochowany w Lewinie Oskar Herrmann był ofiarą tej groźnej grypy.