ODKRYŁAM MODLITWĘ

ODKRYŁAM MODLITWĘ

Mam ogromną potrzebę dzielenia się tym, czym zostałam obdarowana, chciałabym namówić wszystkich do modlitwy różańcowej i do tego, by zaufali Bogu. Chciałabym wykrzykiwać, że On natychmiast na to odpowiada. Otwiera się wtedy inny świat. Wszyscy mają do niego dostęp. Wystarczy powiedzieć: „Ja chcę”.

Wskutek indoktrynacji, jakiej zostałam poddana w szkole radzieckiej w Moskwie, już w rok po Pierwszej Komunii świętej przestałam wierzyć. Odtąd byłam ateistką. Ale poszukiwałam sensu życia. W sierpniu 1999 r. przeżyłam gwałtowne nawrócenie na chrześcijaństwo. Jednak nie umiałam się modlić. O Różańcu wiedziałam niewiele, kojarzył mi się z bezmyślnym klepaniem i z dewocją. Podczas pielgrzymki z księżmi pallotynami do Rzymu w 2000 r. zaczęłam razem ze wszystkimi odmawiać codzienny Różaniec. Pociągał mnie medytacyjny charakter tej modlitwy. Poczułam niezwykłą jej moc. Odkrywałam dzięki niej słodycz osobowej relacji z Bogiem i zdumiewający fakt, że On nas kocha.

W listopadzie 2002 r. zostałam pociągnięta do odmawiania Różańca podczas porannego spaceru w lesie, codziennie o wschodzie słońca. Cisza przyrody, witanie światła budzącego się dnia i rytm kroków nałożone na modlitwę różańcową zdawały mi się zwielokrotniać jego cudowne działanie. Jest to piękne rozpoczęcie każdego dnia, daje mi radość i energię do działania.

Przed rozpoczęciem Różańca zwracam się do Boga, aby pomógł mi w modlitwie. Wchodzę do lasu, patrzę w niebo i witam się. Wypływają ze mnie wypowiadane na głos słowa, które mnie samą zaskakują i często wzruszają. Czasem w nagłym przebłysku dostrzegam sens czegoś, czego dotąd nie rozumiałam. Jestem jakby otulona delikatnym ciepłem, niczym ptak ukryty w troskliwej dłoni.

Po raz pierwszy doznałam tego wrażenia, kiedy „pozazdrościłam” Maryi Jej głębokiej wiary i Jej bezwarunkowego zaufania: „Ja też tak chcę. Nie umiem, ale chcę. Bez względu na to, co się będzie działo, chcę zaufać. Nie mam tyle mądrości, co Ty, Boże, jestem jak ślepiec, więc czemu miałabym chcieć spełniania się mojej woli? Przecież nie znam wszystkich okoliczności, skąd mogę wiedzieć, czy to, czego chcę, jest dobre? Jeśli uznaję Twoją obecność i Twoją nieskończoną mądrość, czemu miałabym forsować swoje pomysły? Chcę się więc poddać. Stawiam swoje maleńkie, niedoskonałe jestestwo do Twojej dyspozycji”.

Najważniejsze to poczucie, że wszyscy ludzie są tak naprawdę jedną rodziną. Od tego czasu Różaniec jest dla mnie odsłonięciem dwóch prawd: o potrzebie ufności Bogu, który nas nieskończenie kocha, i o naszej odpowiedzi na tę miłość.

Na mojej drodze zaczęło pojawiać się mnóstwo ludzi i spraw. Muszę podejmować decyzje, czy okazać swoją władzę, egoizm, lęk, agresję, czy podejść tak, jakbym to ja była na ich miejscu. Myśli o tym, jak rozstrzygać ważne sytuacje, często rodzą się we mnie podczas odmawiania Różańca. Czuję, że mogę je przyjąć, bo są przepełnione chęcią czynienia dobra.

Mam uczucie, jakby cały wszechświat zaczął ze mną współpracować, odpowiednie osoby pojawiają się w odpowiednim czasie. Jeśli coś zamierzonego nie udaje mi się, przyglądam się temu i staram się dostosować. Często okazuje się, że jest to lepsze niż mój zamysł. Wiem, że tak nie musi być zawsze, że to jest wyjątkowy okres w moim życiu, że mogą mnie czekać trudne próby. Proszę tylko, bym nigdy nie przestała ufać w Boże miłosierdzie.

Zastanawiałam się nad pochodzeniem słowa „Różaniec”. Pomyślałam, że nazwa ta bierze się po prostu od róży, bo ta modlitwa jest jak obrywanie płatków róży. Każdy płatek to jakaś moja egoistyczna lub pełna pychy bariera. Gdy ona opada, opada również jakaś zasłona Wielkiej Tajemnicy. Gdzieś w środku, pod wszystkimi płatkami kryje się, być może, delikatne centrum – moje serce i zarazem serce Tajemnicy. Różaniec jest zrywaniem płatków róży, coraz głębszym wnikaniem w Tajemnicę.

W czasie Różańca myśl przylega do ewangelicznych treści. Pozostają one gdzieś głębiej w człowieku, a potem w zwykłych sytuacjach ujawniają swą moc. Codzienność w naturalny sposób zostaje nałożona na treści tajemnic Różańca i zawsze okazuje się, że do którejś z nich można ją odnieść i starać się rozstrzygnąć zgodnie z tym, czego nauczał Jezus Chrystus. Z drugiej strony, wydarzenia z naszego codziennego życia rozjaśniają sens tajemnic Różańca, nadają im bardziej konkretne znaczenie.

Najbardziej lubię czwartki, gdy rozważa się tajemnice światła, za które jestem niezwykle wdzięczna Ojcu Świętemu. Łączą się one bardzo z tym, co mnie spotyka. Wezwanie do nawracania się i wiary w Ewangelię jest dla mnie ogromnym zobowiązaniem. Natomiast najwięcej zawdzięczam piątej tajemnicy światła – ustanowieniu Eucharystii. Dzięki niej wciąż na nowo konfrontuję się z moją sytuacją w Kościele.

Z niejakim zawstydzeniem opisuję moje przeżycia, ponieważ dziwi mnie ciągle, że są mi dane. Mam nieodparte uczucie, że mi się żadną miarą nie należą. Stale mam przed oczyma swoje grzechy, za które, pełna bezradności, przepraszam.

Kiedy myślę o żyjącym we mnie dziedzictwie tylu przodków, o wszystkich napotkanych ludziach, zdarzeniach, splotach okoliczności, które doprowadziły mnie do Różańca, do oczu napływają mi łzy wzruszenia i wdzięczności w stosunku do całego świata i staram się, na ile sił starcza, te dary odwzajemniać.

Jestem osobą aktywnie działającą w świecie. Mam ścisłe wykształcenie w nowoczesnej dziedzinie wiedzy, od kilkunastu lat prowadzę sporą firmę, którą stworzyłam od początku, mam rodzinę, uprawiam sporty, podjęłam studia filozoficzne, często podróżuję. Wspominam o tym dlatego, żeby było jasne, że Różaniec nie jest dla mnie formą ucieczki od życia. Jest natomiast wyjściem poza bezsens egzystencji skupionej na własnym „ja”, na tym „ja”, które nawet poszerzone o rodzinę lub naród pozostaje zamknięciem.

Treści Różańca, a poprzez nie treści Ewangelii, konstytuują oś moich myśli dzięki temu, że mam je codziennie przed oczyma. One przenikają moją aktywność, czego rezultatem jest znacznie sprawniejsze i bardziej zdecydowane działanie, jakby szybsze obracanie talentami.

Żadne słowa nie są w stanie wyrazić radości i wdzięczności za to piękno, które stało się moim niezasłużonym udziałem. Nieustannie zdumiewam się i zachwycam Bożym miłosierdziem.

Małgorzata

dodane na fotoforum: