[8767860]

I były takie dni, że na nic nie było sił
Że człowiek był bezsilny i w tej bezsilności gnił
Nie liczyłem na cuda, czy wierzyłem ze się uda
Śmiałem się z filmów, w których ludziom się odmieniał
Parszywy los, z dnia na dzień bo w realu, dzień w dzień
Widziałem co innego, wiem, że wiesz o co mi biega
Wiedział też każdy kolega, już w czasach podstawówki
Obdarci, biedni, lecz bystrzaki, nie półgłówki
Miałem co innego w planach, bez drugiego śniadania
Z książka pod pachą, uciekałem w świat marzeń
Od złych, codziennych zdarzeń, do domu nie spieszno wracać
Waldas znów leczy kaca, wyniszczała go praca
Nie chcąc uczyć się w hałasach, chłonę życie na streecie
Od początku, już do końca, nieśmiertelne Jeżyce
Spróbuj znaleźć dziewice, dokładnie dziesięć lat temu
Wiedziałem że w tym jestem, nie bez powodu, celu
Więc inaczej niż wielu znanych mi rówieśników
Wciąż przy głośniku, z kartką w zeszyciku
Zapisywałem bełwy, że bronx, bronx bez przerwy
Na życie pazerny miałem już zszargane nerwy
24.03.06 on odszedł, a ja jestem na swoim
Ze slumsów mały książe, z kupa długów, czy zdąrzę
Wyprawiliśmy pogrzeb, i weź tu pomyśl mądrze
I gdzie znów byłeś Boże
W chacie mam zmrok, znów odcięli mi prąd
Wole ulicy jazgot, o tej porze w dół fiasko
Czas wyruszyć na miasto, czy chciałem tam siać zło
Jak ja takimi gardzą, miałem wybór, nie bardzo
Czy bałem się patrząc, dziś na to z perspektywy
Pozbawiony miłości, byłem w c%$#!j nieszczęśliwy
To był mój ostatni dzwonek, na bycie w świecie żywych
Ostatni dzwonek, na bycie w świecie żywych