"Nasza obecność tutaj jest znakiem zwycięstwa człowieczeństwa nad złem. Iran jest zagrożeniem dla istnienia całego wolnego świata i jest to niezwykle ważne, byśmy w porę zdali sobie z tego sprawę”
Po poniedziałkowym wystąpieniu prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada, w którym oskarżył on Izrael o rasizm, delegacje 24 państw, w tym Francji, opuściły salę obrad, powróciły jednak na głosowanie.
Zdaniem francuskiego ministra spraw zagranicznych konferencja na temat rasizmu w Genewie jest „początkiem sukcesu”, gdyż tekst deklaracji końcowej zawiera wszystko to, czego życzyły sobie państwa zachodnie. Konkretnie – mowa w nim o antysemityzmie, dyskryminacji, wolności słowa, pamięci o Zagładzie Żydów, o prawach kobiet, handlu ludźmi, o osobach zarażonych wirusem HIV i o niepełnosprawnych. Jedynym problemem, którego nie dało się umieścić w tekście negocjatorom zachodnim jest sytuacja homoseksualistów. „Następnym razem się uda” – powiedział minister Bernard Kouchner, precyzując, że negocjacje toczyły się między Zachodem a umiarkowanymi krajami Wschodu.
Francuski minister przyznał, że przemówienie prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada, zawierało „antysemickie niedorzeczności” i „było nie do przyjęcia”, ale – jak sprecyzował – „było to do przewidzenia i nie można odebrać prawa głosu innym państwom należącym do ONZ”.
Ahmadineżad powiedział między innymi: „Po drugiej wojnie światowej Alianci dokonali agresji wojskowej, by pozbawić ziemi cały naród palestyński pod pretekstem żydowskich cierpień i utworzyć rasistowski rząd w okupowanej Palestynie”. Po usłyszeniu tych słów 23 ambasadorów europejskich, w tym francuski, opuściło salę obrad.
Broniąc stanowiska Francji, która postanowiła pozostać do końca na konferencji genewskiej, minister Kouchner powiedział, że „polityka pustego krzesła jest pójściem na łatwiznę: idziemy sobie i krzyczymy na innych”.
Nie uczestniczą w konferencji Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Nowa Zelandia i Izrael oraz 5 krajów Unii Europejskiej: Włochy, Niemcy, Holandia, Polska i Republika Czeska, która wycofała się definitywnie po przemówienie prezydenta Iranu.
Polska podjęła decyzję o wycofaniu się z uczestnictwa w Konferencji w Genewie w ostatnim momencie. Komunikat polskiego MSZ informuje, że "zwalczanie i zapobieganie zjawiskom rasizmu, dyskryminacji rasowej, ksenofobii i związanej z nimi nietolerancji, zarówno na szczeblu międzynarodowym, jak i narodowym, są priorytetowymi zadaniami Polski w dziedzinie ochrony praw człowieka". Polska uczestniczyła do samego końca w przygotowaniach do genewskiej konferencji.
Konferencja w Genewie określana jest jako "Durban II", ma bowiem stanowić kontynuację poświęconego rasizmowi spotkania, do jakiego doszło w tym południowoafrykańskim mieście w 2001 r. Państwa arabskie próbowały wówczas przeforsować deklarację końcową, w której stawiano znak równości między syjonizmem i rasizmem. W reakcji na antysemickie wystąpienia obrady opuścili wówczas przedstawiciele USA i Izraela. Palestyński ruch Hamas oskarżył kraje, które bojkotują konferencję genewską o rasizm oraz o legalizację "zbrodni popełnionych przez Izrael na Palestyńczykach".
Prasa irańska nie zajęła jednomyślnego stanowiska wobec wystąpienia Ahmadineżada. Dzienniki konserwatywne przyklasnęły słowom irańskiego prezydenta, a ultrakonserwatywne posunęły się nawet do stwierdzenia, że uczestnicy konferencji „dobrze przyjęli Ahmadineżada i dali wyraz nienawiści wobec rasistowskiego Izraela”. O bojkocie zaledwie wspomniano, a i to określono mianem „wściekłości syjonistów”. Prasa reformatorska natomiast uznała wystąpienie prezydenta za „kontrowersyjne”, dodając, że wywołało ono protesty w dwóch formach – opuszczenie sali przez delegacje oraz akcję członków organizacji.