...

...

Dziś opowiem wam o skrzacie,
który mieszkał w wiejskiej chacie,
miał ubranka kolorowe,
w białych loczkach całą głowę
i siedmiomilowe buty.
W domu znał przeróżne skróty
poprzez rury i pokoje
i był szybki w pracy swojej.
Był malutki, wiecie sami,
mieszkał w dziurce, wraz z myszkami,
robił lampy z kapeluszy,
zajączkowi czyścił uszy,
wiercił dziurki za robaczki,
na kopertach kleił znaczki,
na firankach frędzle czesał,
w garnkach, z wielkim trudem, mieszał,
kotku gorącego mleczka
dawał w kuchni ze spodeczka,
plótł warkocze koniom w stajni,
kaczkę raz wykąpał w balii,
pieski z budy wyprowadzał,
świnkom wcale nie przeszkadzał.
Rozsypywał ziarna kurkom,
łupał orzeszki wiewiórkom,
ze spiżarni sera kawał
brał i myszkom wnet rozdawał,
piekł zawzięcie, ile trzeba,
bochny pachnącego chleba,
sprawnie dwa pierogi zlepił,
słodkim miodem się pokrzepił,
piaskiem garnki polerował,
a co niepotrzebne – schował.
Na kapuście mierzył liście,
biedroneczkom, oczywiście,
kropki pędzlem namalował
i motylka przenocował.
W domu naprawiał zegary,
czyścił wszystkim okulary,
w lesie pięknie grabił ściółkę,
poznał sowę i kukułkę.
Jeździł szybko na guziku,
w piecu pilnował płomyków,
przy doniczkach trzymał wartę,
pod pierzyną spał do czwartej,
a gdy usiadł w pieca cieniu
zagrał pięknie na grzebieniu.