„Kiedy klon wcześnie opada,
pstrą zimę zapowiada.
I nigdy się nie myli. A przed odlotem liści jest chyba najpiękniejszy, najbardziej malowniczy. Zwłaszcza w lesie, na tle dębów, grabów, lip, gdy jego smukły białoszarawy pień o podłużnie spękanej korze obrastają miejscami ciemnozielone, szmaragdowe i rude mchy, a bujna korona o wzniesionych konarach, poruszana wiatrem, migoce w październikowym słońcu żywym złotem…
… Zakwita w końcu kwietnia zielonawożółtymi gwiazdkowatymi kwiatkami, zebranymi w małe baldachogrona, w takie kępki, które przyczepione tu i ówdzie do gołych gałęzi, wyglądają trochę jak kwiatek przy kożuchu. Ale zaraz potem okrywa się gęstwą dużych, pięcioklapowych liści – i wszystko jest w porządku. Jego owoce – te skrzydlaki, które przylepialiśmy sobie śliną na nosie podczas przedszkolnych wycieczek do parku – dojrzewają i opadają na przełomie września i października…
…Jako drzewo tak stare i urodziwe, bywał nasz zwyczajny klon w głębiach minionych tysiącleci częściej bóstwem niż demonem. O tym, jak rzadko ukrywał się w nim zły duch, świadczy choćby to, że pioruny, które nieomylnie trafiają w demony (oczywiście według wierzeń umysłów pierwotnych), tylko od czasu do czasu grzmotnęły w jakiś klon…
Będąc jeszcze w pełni sił magicznych, drzewo to opiekowało się nie tylko żywymi ludźmi. Dusze tych, którzy odeszli w zaświaty również mogły na nich liczyć. I to już od chwili, gdy zmarłego ułożono na grobowej desce. Co to za przyrząd ta „grobowa deska”? Nie, nie trumna, choć tak się może wydawać. Grobowa deska była początkowo zwykłą deską, ostruganą do czysta, surową. Później dano jej podpórki i stała się czymś w rodzaju ławy. Układano na niej ludzi umierających, ażeby mieli lżejszy skon, albo już zmarłych, by ich przygotować do pogrzebu. Mazur ze znanej piosenki „Umarł Maciek, umarł” – leżał właśnie na takiej desce, gdy mu zagrali i – wiemy, co dalej… Otóż te grobowe deski sporządzano z drzewa klonowego, ponieważ klon posiadał moc odpędzania samego diabła, kiedy ten czaił się w pobliżu, czyhając na duszę zmarłego. Pod jednym wszakże warunkiem – deska nie mogła być malowana ani tez czymś przykryta (najwyżej słomą, którą później kładziono na rozstajach, aby duch zmarłego mógł na niej odpocząć w drodze na cmentarz). Kto chciał pomóc klonowi w odpędzeniu czarta, który ponoć ucieka od wszelakich hałasów, ten pukał w nie malowane drewno deski. Skąd my to znamy? Ano właśnie!...”
„Gawędy o drzewach” – Maria Ziółkowska
https://www.youtube.com/watch?v=Nn9A3XkUvN4
dodane na fotoforum:
ewabed 2010-03-29
...Jesteś...Cudowna...Wesoła...Mądra...a ja bardzo Cie lubię...!!!
Dobranoc Aguś:)))
ma1ma 2010-03-29
O klonie dzisiaj poczytałam
i piękne zdjęcie zielonego klonu,
w promieniach słonecznych podziwiałam...:)))
kama77 2010-03-29
Piękny :)
mysz44 2010-03-30
miód klonowy
jest bardzo zdrowy
dla urody i do alkowy...
na gardło i wrzody
miód klonowy :)
asiao 2010-03-30
Fajna gra słońca i cienia na liściach... no i obkułaś się z tych drzew! Dobrej nocki :)))
labro 2010-03-30
Kolejne drzewo do kolekcji i wspaniałe opowieści,które bardzo lubię je, poczytuję za każdym razem z zainteresowaniem :)))
pozdrawiam milutko w ten mglisty poranek :)))
danka 2010-03-30
"Unosi się dzień,
W słonecznej odsłonie,
Jakby powiedzieć coś chce,
Do Ciebie i do mnie.
Każdy dzień taki,
Daje siłę,
Kiedy słońcem owiany
I kiedy ma spojrzenie miłe.
Jest w nim nadzieja
I uśmiechu trochę,
Z godziny na godzinę się zmienia,
Jak usta człowieka w mowie.
Niech dziś będzie piękny
I wesoły dla Ciebie.
Niech będzie ciepły,
Jak słońce na niebie.. "
Miłego dnia AGUŚ....pozdrawiam cieplutko:)
doka8 2010-03-30
~...słychać Aguli śpiew
opiewający piękno drzew !!!
ewka45 2010-03-30
Dąb do Klonu w odwiedziny pojechał
Kilometrów chyba tysiąc przejechał
Na swoim małym rowerze zielonym
Kiedy dojechał był strasznie zmęczony
Klon go ugościł, Dąb ciastka zajada
Klonowi swą przygodę opowiada
Jechałem dróżką przez ludzi gęsty las
A była to noc, bardzo późny czas
Lecz, za kierownicą nagle zaspałem
I jakiegoś człowieka przejechałem
Człowiek ten zaraz uciekł w wielkim pędzie
No, a ja zgubiłem wszystkie żołędzie
Więc za stłuczony korzeń się złapałem
Po ciemku, żołędzie swe pozbierałem
Posiedziałbym, lecz do domu wracać czas
Znów drogą przez ludzi wielki gęsty las.
lubczyk 2010-03-30
gawęda jak zwykle ciekawa i z przyjemnoscia je czytam....czekam na dalsze