/wiersz i foto z netu/
Idę ulicą - ktoś mi się kłania.
Oddaję ukłon - znam przecież drania;
ta twarz, ten uśmiech i ten błysk w oku...
To miły facet, znam go o roku.
Jakże u diabła on się nazywa.
Wtedy myśl smutna w głowie się rodzi:
nic nie poradzisz - starość nadchodzi.
Z trzeciego piętra schodzę radośnie,
bo w kalendarzu ma się ku wiośnie,
no i spaceru gna mnie potrzeba,
zwłaszcza , że słońce i błękit nieba...
Gdy już po parku idę alei
nagle pot zimny koszulę klei,
bowiem pytanie w głowie mi tkwi:
czy aby kluczem zamknąłem drzwi?
W spiesznym powrocie znów myśl się rodzi:
nic nie poradzisz - starość nadchodzi.
Siedzę i czytam.Nagle myśl żywa
jakimś pragnieniom z fotela zrywa.
Robię trzy kroki,staję przy szafie
i jak to cielę się na nią gapię...
Pojęcia nie mam, po co ja wstałem?
Czego tak bardzo i nagle chciałem?
Oj, coraz bardziej mi to już szkodzi,
że ta nieszczęsna starość nadchodzi.
Jadę na urlop, prasuję spodnie,
żeby wsród ludzi wyglądać godnie.
Biorę walizkę, pędzę nad morze...
Lecz tam by zamiast śledzić dziewczyny hoże,
zamiast podziwiać plażowe akty...
Czy wyłączyłem wtyczkę z kontaktu?
Może dom spłonął? Strach we mnie godzi...
Tak to jest, gdy starość nadchodzi.
Żeb nie znależć się kiedyś w nędzy
zaoszczędziłem trochę pieniędzy.
W dużej kopercie, zamkniętej klejem,
dobrze ukryłem je przed złodziejem.
I teraz już od paru miesięcy
nie mogę znależć moich tysięcy...
Ech, nie pojmiecie wy tego młodzi,
jak mił żyć, gdy starość nadchodzi.
Pomimo moich najlepszych chęci,
nie zawsze mogę ufać pamięci.
Więc by jej pomóc, a przez nią sobie,
czasem na chustce węzełki robię.
A potem jeden Bóg wiedzieć raczy,
co który węzeł ma dla mnie znaczyć?
Choć mi się nawet nieżle powodzi,
wciąż mam kłopoty. Starość nadchodzi.
Dwa razy dziennie - raz przy śniadaniu,
a potem w obiad, po drugim daniu,
zażywam leki, tabletki białe:
czery połówki i cztery całe.
Często się pieklę ( bom nie aniołem ),
gdy w obiad nie wiem, czy rano wziąłem?
Tę gorycz klęskiwątpliwie słodzi
wiedza, że oto starość nadchodzi.
Żuję kolację - w niej polędwica
me podniebienie smakiem zachwyca.
Pogodnie dumam o tej starości...
Czy na musi stale nas złościć?
Przecież jest piękna. Masz sporo czasu...
Chcesz iść ad wodę, albo do lasu,
to sobie idziesz - nikt ci nie broni.
Z łóżka zbyt wcześnie też nikt nie goni,
bowiem nie musisz pędzić do pracy
jak wszyscy młodsi twoi rodacy.
Co prawda wigor z wolna przekwita,
lecz po co wigor u emeryta?
Podwyżki pensji już nie wyprosisz,
należną gażę poczta rzynosi.
Spokojnie patrzysz jak świat się zmienia,
gdyż wiek ci daje mądrość spojrzenia...
Więc wiwat starość! Niechaj nam służy,
nawet gdy trochę chwilami nuży.
Bowiem, jak sądzę, w tym jest rzecz cała,
by jak najdłużej ta starość trwała!!!
alikam 2012-07-27
jak pięknie to wszystko opisane w wierszu...i trwajmy jak najdłużej...pozdrawiam Alu:))
maxmen 2012-07-27
Tak to już jest... życie zatacza krąg... :(((
Rodzimy się nieporadni a potem stajemy się znowu niemowlakami o które trzeba badać jak o dziecko... :/
To mnie przeraża w starości... :(((
iza57 2012-07-27
Piękny wymowny wiersz...Ładna całość...Przyjemnego spędzenia reszty dnia Alu...Pozdrawiam:)
basiah 2012-07-27
Witaj Aluniu..Temat na czasie...spoleczenstwo nasze sie starzeje...Wymowna foteczka....Zycze wszystkim parom takich spacerkow pod rączke na starsze lata...Jak Ci panstwo na fotyce...
W wierszu zawarta CALA PRAWDA...
pozdrawiam Cie serdecznie.