Lwów 10.06.2013

Lwów 10.06.2013

Lwów wydał na świat wielu wielkich ludzi. To również źródło wspaniałej polskiej historii i inteligencji. I to czuje się we Lwowie na każdym kroku. Nie będę pisać o tym, że pałac Potockich urzekł mnie architektoniczną bryłą, lub zdobieniami elewacji. Piszę o tym co czułem, gdy spacerowałem po Lwowie. Czułem dumę, że jestem Polakiem i czułem, że Lwów to Polskie Miasto. Zakochałem się we Lwowie.

Szkoda, że to mocno zapuszczone miasto. Mało restauracji, knajpek, fatalne drogi i organizacja ruchu. Ale duch Polski nie umarł. Lwowianie znają język Polski. Jakoś to przetrwało w genach. Nawet młodziutka księgowa Gala, która będzie prowadzić interesy spólki, zaczęła mówić po Polsku bo łatwiej jej było niż po rosyjsku. Lwów jest przepięknym miastem. Niestety lata komuny odbiły swe piętno. Nie wiem czy Lwów sobie z tym poradzi. Chciałbym wierzyć, że tak. A wiara jest siłą Lwowian. Wchodząc do jednego z pięknych kościołów, trafiłem na mszę, prowadzoną w Języku Polskim. Po dwóch dniach w sentymentalnym Lwowie, znów pognałem Oktawią przez tysiące dziur w stronę Kijowa. Po drodze odwiedziłem zamek w Olecku. Tam urodził się Jan III Sobieski. Stwierdziłem, że tak naprawdę, to te ziemie powinny być Polskie. No i im dalej na wschód tym bardziej dziko.


Zapraszam do Lwowa!

środa, 01 kwietnia 2009, andrzejgolka Fragmenty bloga