mój Pan Mąż i nowa Dama Jego Serca :)
To magiczne, jak szybko takie psie biedy potrafią odnaleźć na nowo radość życia :)
Tundra w domu już czuje się zupełnie pewnie, na dworze zaczyna biegać (co może wiązać się z obcięciem pazurów), merda ogonem i szczeka :)
Poznała już paru nowych kolegów - wczoraj Elowego Bolca - Doga, de Bordeaux, no zakochany na amen, tak samo jak Wafel :)
Z resztą, Ela zaproponowała nam, żebyśmy na wiosnę przywozili Tuńkę do niej do ogrodu - będą sobie szaleć z Bolcem kiedy my będziemy wszyscy w pracy :)
Po za tym stwierdzam z całym przekonaniem, że Sonaba jest zbiorowiskiem najlepszych ludzi na Śląsku i w okolicy ;)
Jutro robimy ognisko, dzisiaj jedziemy w teren w składzie babskim ;)
Ja na Siwsie, Jadzia na Megh, a Ola weźmie Brawurę, coby się dziewucha wybiegała przed sobotnią jazdą Karci.
Beata ma dorobione klucze, więc przyjeżdża kiedy chce i jeździ - w zasadzie na czym chce, bo tam każdy chętnie da konia, żeby się poruszał.
Przed imprezą przygotujemy maneż, bo trzaby pograbić te hałdy siana, którego konie nie zjadły. A potem
mortis 2011-01-28
cudownie czytać o tak pozytywnych postępach :)