Do 21 maja plan treningów wygląda nastepująco - Siwka dostaje luzackie tereny, a cała praca skupia się na Pączku i moim dosiadzie.
Zwłaszcza nade mną - tak sobie myślę, bo po treningach na Siwej, strasznie mi się trudno przestawić z konia, który chodzi na samą myśl, na konia, na którym trzeba zadziałać czasem dosyć mocno, a jednak na tyle delikantie, żyby było ładnie.
Zwłaszcza, że Pączek próbuje chodzić na pamięć i czasem bywa różnie.
Ale trenujemy, trenujemy i jakoś to idzie - nawet dobrze, jak mawia wiedźma.
W niedzielę odwiedziłam z zaproszeniami parę stajni, między innymi pierwszą stajnię Siwki i moją.
Strasznie się u nich zmieniło i bardzo na lepsze. Ładne wybiegi, świetne maneże (jeden ujeżdżeniowo-skokowy i jeden westowy do treningu barrel racing). Przegadałam z Hansem dobre pół godziny - strasznie fajnie było go zobaczyć po tylu latach :)
Potem Equipa - tam to mogę przyjechać o każdej porze dnia i nocy :) Wkręciłam Ankę na poniedziałkowe ognisko, więc sobie pogadamy jak przyjadą.
A wczoraj przed jazdą na Pączku, wziełam Siwkę w teren. Coraz częściej wyjeżdżamy same i coraz rzadziej mamy jakiekolwiek problemy terenowe.
Stwierdzam z całym przekonaniem, że Siwka wraca do stanu Equipowego. Wczoraj wsiadałam i zsiadałam parę razy, podczas gdy Siws sobie odpoczywał, a potem pokonywałyśmy ścieżki skupiając się na zebraniu i podstawieniu zadu w kłusie. Jak juz pojęła, że galopu nie będzie to ładnie odpuściła.
Zaraz znowu do babek - dzisiaj wyjątkowo obie na maneżu popracują, bo Wiedźma znalazła dla nas więcej czasu, tym bardziej, że po jazdach mamy "walne zgromadzenie stajenne" celem omówienia spraw różnych :)