Nie ma tu fajerwerków w postaci zabytków w gablotach. Za to kompleks robi takie wrażenie, że od razu chce się włazić na każde schody prowadzące do cel braciszków (mimo ostrzegawczego skrzypienia i uginania się), co też od razu uczyniliśmy.
Właziliśmy wszędzie gdzie się dało (bo można), efektem czego zobaczyliśmy praktycznie każdy zakątek który został udostępniony zwiedzającym. Począwszy od pomieszczeń dawnej szkoły gminnej, w której uczono dzieci z okolicznych wiosek. Po pokoje zajęte przez rzemieślników, którzy w tym miejscu odnaleźli swoje miejsce na ziemi.