Wiosną 1848 r. genialny pianista „cały płonąc” czekał tu na ukochaną, która miała uciec od męża i przyjechać do niego z Rosji. Liszt, przystojniak i wielki uwodziciel, zakochał się po uszy w polskiej arystokratce Karolinie z Iwanowskich Seyn- Wittgenstein. Również Karolina, kilka lat temu wydana za mąż bez miłości i bez pytania, zapałała teraz wielkim uczuciem. Postanowili, że Karolina zabierze córkę i opuści dom pod pozorem wyjazdu na kurację, Liszt wyjedzie jej naprzeciw, i spotkają się właśnie w połowie drogi, u przyjaciół Lichnowskich. Nie było wtedy telefonów, więc Liszt po prostu czekał w Krzyżanowicach w wielkim napięciu, i chodził do miejscowego kościoła, żeby choć posłuchać… polskiej mowy, którą mówiła jego ukochana. Ginął z niepewności, czy Karolina go nie zwiedzie, i czy w ogóle uda jej się wyjechać. W tle toczyły się groźne wydarzenia Wiosny Ludów, Rosja zamykała granice. Kareta Karoliny była dosłownie ostatnia, którą odprawiono.
DOKOŃCZENIE POD KOLEJNYM ZDJECIEM
dodane na fotoforum: