ROLNICZE MITY, KŁAMSTWA I ABSURDY…
3/3
HODOWCY.
W protestach uczestniczą niemal wyłącznie producenci płodów rolnych. Ich los hodowców bydła mlecznego oraz producentów mleka i nabiału zupełnie nie interesuje, choć przecież to też są rolnicy lub ludzie z rolnictwa żyjący.
Dla wszystkich hodowców już samo ograniczenie importu z Ukrainy ziarna paszowego było ciosem, bo teraz muszą kupować ziarno rodzime o 30-40% droższe od ukraińskiego. Znaczny wzrost kosztów produkcji przerzucają więc na przetwórców mleka, a ci przerzucają je z kolei na nas - konsumentów.
Tylko jakoś ich protestujący na drogach koledzy-rolnicy nie chcą o tym mówić, no bo musieliby przyznać, że to „dzięki” ich protestom płacimy za mięso, mleko i nabiał drożej.
Tak więc, choć protestujący i negocjujący z rządem rolnicy twierdzą, że reprezentują całą branżę rolniczą, to jest to wierutne kłamstwo lub co najmniej manipulacja!
W rzeczywistości te protesty godzą w interesy dużej części rolników. Mniej licznej, ale wcale nie mniej ważnej.
Tańsze od naszego zboże możemy kupić bez problemów.
Ale tańszego mleka i jego przetworów nie kupimy nigdzie.
Jeśli hodowle bydła mlecznego i zakłady mleczarskie zaczną za rok upadać, to będzie to zasługa właśnie tych właścicieli setek ciągników blokujących nasze drogi i miasta.
Choć protestujący twierdzą, że bronią także interesu polskich hodowców, to w rzeczywistości bronią wyłącznie interesów kilku hodowców zwierząt futerkowych.
Przede wszystkim Szczepana Wójcika, właściciela futrzarskiego imperium, mordercy zwierząt, przyjaciela i hojnego sponsora złodzieja Rydzyka.
O tym c**ju Wójciku i innej kanalii Izdebskim napisałem niedawno post, więc nie chcę się teraz powtarzać.
To ich interesom ma służyć niedawno przyjęty przez protestujących postulat nieredukowania hodowli zwierząt w Polsce!
Pozornie to żądanie jest pozbawione sensu, bo przecież rząd Tuska wcale nie chce ograniczać hodowli zwierząt, a wręcz przeciwnie, chce ją zwiększać! Ale diabeł tkwi w szczegółach…
Rząd Tuska chce bowiem zlikwidować tylko katownie zwierząt futerkowych. Właśnie takie, na jakich majątku szacowanego na setki milionów zł dorobił się Wójcik.
I to Wójcik (jeden z organizatorów protestów) narzucił rolnikom ten nowy postulat, a jego przydupas Izdebski (szef OPZZ rolników) to hasło podchwycił.
Ponieważ Izdebski nic nie robi za darmo, więc zapewne Wójcik hojnie nagradza go za to zaangażowanie w obronę jego krwawego biznesu. Tylko rolnicy są tu „dymani”, bo ich istnienie imperium Wójcika ani grzeje, ani ziębi.
Bardzo możliwe, że wielu z nich też jest przeciwnych bestialskiemu znęcaniu się nad milionami bezbronnych futrzaków i ich zabijaniu. Tymczasem dziś, właśnie dzięki takim chciwym łajdakom jak Wójcik i Izdebski, przyszło im w protestach reprezentować interesy także oprawców zwierząt.
TERMIN
Rolnicy idealnie wybrali termin swoich protestów.
Idealnie dla siebie i idealnie dla… Kaczyńskiego.
Zasady ugorowania ziemi, o które teraz była taka awantura, zaczynały obowiązywać już kilkanaście lat temu!
I jakoś nikt wtedy nie wyjeżdżał blokować dróg.
Zdecydowana większość kontrowersyjnych zapisów Zielonego Ładu była zatwierdzana 3-4 lata temu!
Rząd PIS zaczął go u nas wprowadzać jeszcze wtedy, gdy ministrem rolnictwa był Ardanowski!
I wtedy też nikt jakoś nie protestował!
Awantura wybuchła z powodu „piątki dla zwierząt”, a nie nowych regulacji rolnych Unii.
Nie ma oczywiście żadnego przypadku w tym, że kulminacja rolniczych protestów nastąpiła właśnie teraz.
Zmieniła się władza i PIS z destruktora polskiego rolnictwa przeobraziło się natychmiast w jego zaciekłego obrońcę.
A takie polityczne wsparcie jest dla rolników bardzo cenne.
To raz.
Mamy przednówek, tak więc jeszcze przez kilka tygodni pracy w polu będzie niewiele. To dwa.
No i za tydzień mamy wybory do samorządów, a za 3 miesiące do PE. Rolnicy mogą więc dziś szantażować i rząd oraz polityków startujących w wyborach, i Brukselę.
No i to skutecznie robią.
Już ugrali dla siebie całkiem sporo, bo rząd obiecał im dodatkowe dopłaty do żyta i jęczmienia oraz utrzymanie dotychczasowego poziomu podatku rolnego. Teraz zaś obiecał im wstrzymanie importu płodów rolnych z Ukrainy.
Ale chłop to chłop… Chłopu zawsze będzie mało.
Zawsze będzie miał ochotę na więcej i szybciej.
A czas pracuje na korzyść rządu i na niekorzyść protestujących.
Wkrótce skończy się przednówek, miną jedne i drugie wybory, skończy się także nasza cierpliwość.
PS. Gdybym ja zablokował swoim Golfem gminną drogę, którą jacyś rolnicy dojeżdżają ciągnikami na pola, to by mnie tam zlinczowano. Mój Golf wylądowałby w rowie, a ja w szpitalu. Choć gminna droga jest taką samą własnością tych rolników jak moją i wszystkich innych obywateli. Mam więc pełne prawo zablokować ją w geście protestu przeciwko protestom rolników.
Zaś tych blokujących drogi rolników i demolujących Warszawę „rolników” nie tylko nikt nie linczuje, ale nie można na nich nawet krzywo spojrzeć! Bo przecież oni się poświęcają dla naszego dobra i są solą tego narodu…
Dziękuję za uwagę.
I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da...
Jacek Nikodem/Awarski/Winiarski