Donald Duck ;))

Donald Duck ;))

Opowiem Wam dzisiaj historię o pożytecznym idiocie Kremla. Historia jest z roku 1987, ale z pewnością zauważycie dość oczywiste paralele do czasów obecnych.

👉 Otóż był sobie pewien amerykański biznesmen-milioner, którego głównym biznesowym atutem było bycie synem innego biznesmena-milionera. Poza tym, rzeczony biznesmen był, delikatnie mówiąc, umiarkowanie zdolny i inteligentny.
I choć później miał wielokrotnie ogłaszać bankructwo, zamykać firmy i tracić miliony, to w latach 80. dopiero dobiegał czterdziestki i właśnie udał mu się jego pierwszy rzeczywisty strzał w dziesiątkę: wszedł z deweloperką na Manhattan. Wkrótce w jego życiu pojawiają się radzieccy towarzysze.
👉 Najpierw, gdy jeszcze urządzał swój apartamentowiec, kupił do niego hurtem kilkaset telewizorów. Traf chciał, że kupił je akurat w sklepie z elektroniką, który był dziuplą KGB. Oficjalnie właścicielem sklepu był niejaki Siemon Kislin, żydowski emigrant z ZSRR, którego dekadę później FBI uważało za współpracownika potężnego gangstera Wiaczesława Iwankowa. W praktyce, Kislin o wszystkim donosi przełożonym z KGB.
Ten zakup prawdopodobnie uruchamia zainteresowanie sowieckich służb naszym bohaterem. Choć nie można wykluczyć, że pobieżnie interesowali się nim kilka lat wcześniej, to chyba dopiero w połowie lat 80. interesują się nim na serio.
👉 Następnie kilka luksusowych lokali w tymże apartamentowcu naszego biznesmena wykupił, oczywiście za gotówkę, niejaki Dawid Bogatin, żeby w tychże lokalach prać pieniądze z nielegalnego obrotu paliwami. Przez następne 30 lat przez przez lokale naszego biznesmena przewinie się jeszcze przynajmniej 13 osób, powiązanych z rosyjską mafią i/lub służbami. Bogatin to ten od polskiej afery Bogatina, tak nawiasem mówiąc.
👉 Następnie, w okolicznościach dziś nie do końca jasnych, nasz biznesmen spotyka się wielokrotnie z radzieckim ambasadorem przy ONZ i USA Jurijem Dubininem oraz jego córką Natalią Dubininą, która pracowała dla KGB. A także z jeszcze jednym dyplomatą Witalijem Czurkinem. Wszyscy mówią mu, że jego apartamentowiec jest piękny i że byłoby super, jakby udało się postawić taki w Moskwie. Namawiają go na wycieczkę do ZSRR.
👉 Dobrze wiedzą, że nasz bohater jest średnio inteligentny, za to ma rozbuchane do granic możliwości ego i jest niezwykle łasy na komplementy. Opowiadają mu o prospekcie deweloperskich podbojów w Moskwie tak skutecznie, że 4 lipca 1987 roku chłop do tej Moskwy jedzie, zresztą na zaproszenie napisane w imieniu wysokiego oficjela KGB w Waszyngtonie, generała Iwana Gromakowa (o czym biznesmen raczej nie wiedział). Wycieczkę organizuje radziecka agencja podróży Intourist, ściśle współpracująca ze służbami. Według ludzi związanych z radzieckimi służbami, był to oczywisty przypadek budowy relacji z naszym biznesmenem. W trakcie wycieczki jest pod obserwacją służb.
👉 Biznesmen jedzie i wraca. Z budowy apartamentowca w Moskwie póki co nic nie wychodzi, ale będzie o niego walczył jeszcze 30 lat później. Najpierw ogłasza światu, że rozmawiał o tym z samym Gorbaczowem (nie rozmawiał), a następnie za 100 tysięcy dolarów wykupuje reklamę w trzech dużych amerykańskich gazetach: Boston Globe, Washington Post i New York Timesie. Reklamy zajmują całą stronę i są w formie listu, który rzeczony biznesmen napisał sam.
👉 Tytuł listu: “Dlaczego Ameryka powinna przestać płacić za obronę krajów, które stać na obronę”. Zaadresowany jest “do Amerykanów”.
Zaczyna się tak: “od dekad, Japonia i inne narody wykorzystują Stany Zjednoczone”.
Dalej pisze, że Stany bronią Zatoki Perskiej, “obszaru o marginalnym znaczeniu ze względu na swoje zasoby ropy”.
Pyta “dlaczego te narody nie płacą nam za ludzkie życie i miliardy dolarów, które tracimy na ochronę ich interesów?”.
Mówi, że “świat śmieje się z amerykańskich polityków, bowiem bronimy statków, które nie są nasze, przewożących paliwo, którego nie potrzebujemy, dla sojuszników, którzy nam nie pomagają”. Oraz: “Nasza obrona świata jest warta setki miliardów dolarów na rzecz tych krajów, a ich stawka jest znacznie większa niż nasza”.
👉 Jest rok 1987. Niecała dekada upłynęła od kryzysu naftowego, który ujawnił jak kluczowy dla amerykańskiej gospodarki jest region Zatoki Perskiej. Amerykanie dopiero co dali sobie prawo ingerencji w obronie “swoich interesów w Zatoce”, z którego mieli skorzystać już cztery lata później, podczas pierwszej wojny z Irakiem. Japonia była już wysoko rozwiniętym krajem, bliskim sojusznikiem USA i jednym z najbardziej proamerykańskich narodów na świecie. Stanowiła istotną przeciwwagę dla ZSRR i Chin w Azji wschodniej.
👉 Wydawać by się mogło, że każdy z trzema funkcjonującymi neuronami rozumie, że choć owszem, USA płacą grube miliardy za bezpieczeństwo szeregu państw, to w zamian zyskują znacznie więcej jako mocarstwo, które może globalnie rozdawać karty.
Wydawać by się mogło, że amerykańska dominacja w tych regionach jest (z punktu widzenia USA) czymś oczywistym i niekwestionowanym. Tymczasem nasz zdolny biznesmen nagle podważył dogmat i zaczął opowiadać się za zupełnym przeorganizowaniem światowego porządku, oczywiście na korzyść ZSRR, z którego właśnie wrócił i z którego dyplomatami, oficerami i gangsterami miał do czynienia od kilku lat.
👉 Jeżeli przypomina Wam to dzisiejszych wycieczkowiczów, którzy namiętnie jeżdżą do Rosji czy na Białoruś, a potem piszą sążniste eseje o tym, że powinniśmy wyjść z UE, NATO to opresyjna struktura, a Polska powinna przede wszystkim oprzeć się o Rosję właśnie, to oczywiście macie słuszne skojarzenia. Dzisiejsi “obalacze dogmatów” nie są pierwsi, bo przecież pożyteczni idioci Kremla robią tak od stu lat.
👉 Pół biedy, gdy robią to w marginalnych partiach kanapowych czy niszowych pisemkach. Prawdziwy problem (i to też może być memento na dziś) pojawia się jednak wtedy, gdy taki pożyteczny idiota robi potem karierę i zostaje kimś ważnym.
Strach pomyśleć, co by było, gdyby ktoś tak otumaniony przez radzieckie/rosyjskie służby, przyniósł swoje zmanipulowane poglądy (albo podatność na szantaż) na urząd, który będzie dawał mu rzeczywistą moc sprawczą, znacznie większą niż wykupienie ogłoszenia w dużej gazecie.

👉 Aha, bo zapomniałem dodać.
biznesmenem był Donald Trump.
Rzeczony list, opublikowany w New York Timesie 2 września 1987 roku.

Historia że szczegółami i źródłami jest opisana w książce "American Kompromat" Craiga Ungera.
- z netu

(komentarze wyłączone)