Otulona smutkiem twarz
jutro chyba rozpłynie się w zapomnieniu
Od kiedy w moich oczach gości jedynie śmierć?
Żyję i śpiewam bez celu...
Cóż może przynieść mi przyszłość?
Samotny, pośród czterech ścian,
Krzyczę
...w rytm uderzeń mego serca
...Nie oszukuj się... Nie rób z siebie głupca...
Jestem uzależniony od narzuconego mi losu
Samotny, kurczowo chwytam się mego fatum
...Nie oszukuj się... Nie zadawaj sobie ran...
Zgładziwszy głos, ze szczelnie zamkniętymi oczyma,
Tonę w odmętach ciemności,
Nie mając się już kogo pochwycić
Zgładziwszy głos, ze szczelnie zamkniętymi oczyma,
Tonę w odmętach ciemności,
Z twym ostrym, jak brzytwa głosem,
rozbrzmiewającym w mej piersi...
...Pośród nieprzeniknionych ciemności
Nieustający deszcz, nieustające dźwięki, nieustający ból
Niekończąca się miłość, w niekończącej się pieśni...
Ponieważ nie jestem już w stanie się zatrzymać...
Ponieważ nie jestem już w stanie wytrzymać
Zgładziwszy głos, ze szczelnie zamkniętymi oczyma,
Tonę w odmętach ciemności,
Nie mając się już kogo pochwycić
Zgładziwszy głos, ze szczelnie zamkniętymi oczyma,
Tonę w odmętach ciemności,
Z twym ostrym, jak brzytwa głosem,
rozbrzmiewającym w mej piersi...
...Pośród nieprzeniknionych ciemności
A poranek, ze słonecznym uśmiechem na twarzy,
ironicznie szepcze mi do ucha:
~ Dzień dobry~