jendrus 2018-07-06
Koncerty kameralne, instrumentalnie smyczkowe, nieodlacznie kojarza mi sie z dwoma swierszczami i wiatrem w kominie ;) Ale jeszcze czas na takie ;)
cru73 2018-07-06
Ten d... nie urywał, jak powiedział mój mąż. A ja czułam się trochę, jak na koncercie kolęd i miałam wrażenie, że zaraz zaśpiewają "Lulajże..." ;) Nie był to najlepszy koncert, na jakim byłam ;)
jendrus 2018-07-09
Nie jest tak zle. Na koncercie mozna zostac obrzyganym, oberwac w leb kawalkiem "the wall" albo fragmentem gitary, mozna takze podziwiac tyl gwiazdy nie potrafiacej wydusic z siebie zadnego dzwieku.... Mozna takze zginac, jak w Indianapolis. "Lulajze..." to malutkie, wylulane zlo.