Róża...

Róża...

...twój że to głos był
o różo
dni się za dniami dłużą...
w zaciszu ogrodu schowana
kwitła różu blaskiem
czuła się nie kochana i niechciana
ot odrzuconym chwastem
starała się wabić
choćby zapachem
wdzięczyła do słońca
wierząc niezmiennie
że wina tkwiła w niej
mijały lata a ona usychała
przyczynę chciała poznać
lata pewnego poznała
ogrodnika nowego
w nią zapatrzonego
poczuła się królową
zakwitła kaskadą
to miejsce było jej podporą
płot nie uwierał
a drzewa zasłaniać przestały
uwierzyła że wina nie w niej tkwiła
dawnemu ogrodnikowi
zapomnienie zawdzięczała
to jego niechęć ją wysuszała
nareszcie była okazała...
________________________
Róża kobietą, kobieta różą
czasem jednakie losy nam wróżą
aż spotykamy Księcia Małego
i rozkwitamy w objęciach jego.