Jedzie kierowca nową Beemką, a że auto dobre to jedzie 120... 160... nagle zza zakrętu wyłania się furmanka i rozpierdziuuuu, kierowca nie wyrobił. Wysiada z auta, patrzy - konie zmasakrowane, no to je
dobił, żeby się nie męczyły. Podchodzi do bacy z strzelbą w dłoni i pyta:
-Baco, jak z Wami?
Na to baca, przykrywając urwane obie nogi:
-Nic a nic, nawet mnie ku**a nie drasnęło!