W domu znowu wszystko stanęło na głowie. Jadę focić Zimka hip hip hura. Dostałam szczegółowe wytyczne co i jakie mam ze sobą zabrać : buty na zmarnowanie, spodnie do zniszczenia, coś z długim rękawem bo będzie drapać no i przydałoby się nie zapomnieć o aparacie. Tak od siebie zgarnęłam jeszcze do kompletu statyw i siatkę maskującą uff niezły tarabanek mi wyszedł, lecę.
Nadludzkim wysiłkiem usiedziałam spokojnie całą drogę, uśmiech z twarzy nie schodził, aż do czasu kiedy zmienił się w grymas ogromnego zaskoczenia. Ścieżka, jaka ścieżka? To coś, kilka wygniecionych trawek to ma być ścieżka? Wolne żarty, ale bez przygody nie ma foty. Pierwsze koty za płoty jeden zero dla mnie, pokrzywy przegrały. Pewnie gdybym się tak z tego nie ucieszyła to nie wpadłabym w „rzepiaste” łopiany. Tę potyczkę boleśnie przegrałam ale zanim ktokolwiek się zorientował pozbyłam się dziadostwa z włosów. Łatwo nie było! Po tej operacji otarłam pot z czoła i natychmiast popadłam w następną kałabanie. Co to jest? O rany! Czepia się wszystkiego jakby klej miało, drapie i kłuje do tego końca i początku nie widać. Ratunku czy to ma jakiś koniec? Przedarłam się. Pomrukując gniewnie na komary przeciskam się dalej przez ten labirynt „drapieżnych” roślin.
Kiedy okazało się, że dobrnęłam na miejsce odetchnęłam z ulgą, jeszcze trochę siły na zimka ocaliłam. No to gdzie to „tu” jest? Tu? Jak to tu? A jak ja mam się dostać do tych upragnionych zimorodkowych drzew? Schodki ha ha ha dobry dowcip to gliniaste, wyślizgane urwisko zyskało miano schodków. Cholera to nie był żart. Że też ja nie wpadłam do tej wody to cud jakiś. I kiedy odetchnęłam z ulgą pewna, że teraz to już tylko pozostało siąść i pstrykać nastąpiło kolejne niespodziewane. Miejsce z którego fotki powinny być udane znajdowało się kilka metrów dalej. Kilka metrów wąskiej gliniastej, nachylonej ku wodzie, dziurawej, pełnej przeszkód ścieżynki. Buty na zmarnowanie okazały się być najbardziej śliskim obuwiem pod słońcem.
Nie wpadłam do Wisły, nic nie utopiłam i nie porwałam a prawda trochę kieszeń, limit cudów na ten miesiąc wyczerpałam z całą pewnością. Ale bawiłam się najlepiej pod słońcem. No i zakochałam się w kolejnym ptaszku.
dodane na fotoforum:
orioli 2013-07-18
Czy ty nie możesz się zakochiwać w czymś mniej spektakularnym? Na przykład w gawronie albo sikorce. Bo jak tak dalej pójdzie, to zabraknie w kraju obiektów i polecisz szukać po świecie krasek i innych żołn. A może na pluszcza w Taterki ?
Zdjęcie - rewelacja, tak naprawdę warte każdego poświęcenia.
enigma 2013-07-18
Jakbyś kochana czytała w moich myślach, w tym roku przeznaczę trochę czasu na pluszcza :) już wymyśliłam nawet jak przetrwać w tym szalenie zimnym potocku :) no bo troszku trza bedzie tam podumać ;)
belaiza 2013-07-18
kobieto gdzie mieszkasz,jadę do Ciebie:)gratulacje ogromne :) a tak a pro po wejdź na digart i tam poszukaj dziewczyny Violan robi nie samowite foty,jest 1000 km ode mnie ale już kombinuję jak się do niej wybrać:)
bober 2013-07-18
Orioli , Kraski są na naszych Kuripach , pędź na wycieczkę .
Pozdrawiam serdecznie :):)
ptaszak 2013-07-18
Czy Ty masz mi czego zazdrościć??? Bierz go w torbe i do mnie, a ja Ci bielika przyprowadzę!
Bieliki są daleko, rozlewiska są niedostępne i duże. Najlepiej przez lornetkę popatrzeć jak młodzież broi!