mała sikorka wpadła mi sama w ręce :-)
a tak naprawdę na nauce lotu (jeszcze nie jest wprawna jak ja na rowerze....sic...) rąbnęła się w okno...:-(
pozbierałam, sfociłam i oddałam naturze...:-)
była chwilkę w domu, ale wystraszyłam się, bo nagle zerwała się i usiadła wysoko na szafie...
podałam jej trzonek od *puszku* do wycierania kurzu i wystawiłam go razem z nią za okno...no i pofrunęła do rodziny...:-)