Październik
Połowa minęła października
brak słonecznego promyka
tylko głupie serce się wyrywa
do miłości w letniej aurze
wiatr drze liście w drobne strzępki
namaluje barwą sepii
sjeny ochry i czerwieni
moment ciszy – i znów słychać
głuchy tętent deszczu kropli
kwiatki smutne umoczone
na rabacie tuż pod płotem
a słonecznik cały w złocie
sypie ziarnem już do okien
kałuże w bąblach roztańczone
bardzo się rozzuchwaliły
w berka gonią liść zmoczony
wieszcząc nieprzyjemną aurę