No więc tak szczerze to napisałam ten mój sen, ale chce go dopracować.. Na razie tylko to:
Najwyżej będę się powtarzać.
Spakowałam się i wyszłam.
Już mnie to tak wkurwiało że brak było słów.
Poszłam do Agaty, lubiłam ją, była miła, grzeczna, nie miała nic wspolnego z moim życiem.
Miała całkiem fajnych rodziców, mniejsce dla mnie w swoim pokoju - po prostu idealne miejsce do zaczęcia od nowa.
I mieszkała daleko od mojego miasta. Zawsze jeździłam do niej na kilka tygodni w roku, tak jak ona do mnie. Martwiło mnie tylko to że podobało jej się moje zycie, moje ulubione miejsca, moje znajomości i to co robię. Jak mnie to cholernie martwiło! Szczególnie że mowiła jak to idealnie pasuje do mojego temperamentu i zdolności. Owszem jestem wiedźmą, owszem umiem czarować, owszem ćpam, owszem umiem manipulować ludzmi, owszem mam swój gust, owszem....
Wypominała mi to wszystko, paplała czasem o tym cały dzień, a ja zawsze odpowiadałam OWSZEM... Przykro mi było tylko tego że ona też chce taka być, to oczywiste że taka nie będzie, ale może jak ja zmądrzeje to zamienię nas zyciem i każda będzie miała to co chce.
A więc w czasie tych rozmyślań doszłam na dworzec, napisałam do niej SMS:
hej to ja, pamiętasz mówiłam ci że zapewne wpadne tym razem na kilka miesięcy, więc szukuj dla mnie pościel, będę za kilka godzin. ...i aha. Dzięki Agata.
U niej w mieście miałam swój ulubiony klub. Był po prostu zajebisty. Sam budynek był mniej więcej okrągły, wielki jak nic, na każdym piętrze jedna albo dwie sale tematyczne, z kilkoma wejściami, nie było schodów, była winda i okrągłe wejście. Jednym słowem - świetnie. Windy zawsze były zakorkowane, od nadmiaru ludzi ale muszę się przyznać że jako wredna wiedźma umiałam świetnie biegać. może to dzięki moim nowym bogom i umiejętnością jakie nabyłam przez tą swoistą zmianę. Wypiękniałam i stałam się lepsza, mocniejsza, mądrzejsza, inteligentniejsza i umiałam czarować. To było (przyznaję tutaj racje Agacie) naprawdę świetne. Ale nic za darmo, prawda? Przybyło mi problemów, sama je sobie narobiłam. Mogłam pić, ćpać, przeklinać i uprawiać seks. Generalnie każdy tak może. Ale my (no... może jeszcze iedyś wytłumaczę jacy "my") możemy bez ograniczen. I nie musimy wcale tak duzo spać. Tylko że ja uwielbiałam te moje sny po przemianie, były takie piekne. Wszystko generalnie było lepsze. Oprócz tego że ci z nas którzy okłamywali sami siebie umierali. Jako wszechwiedzące istoty nie możemy okłamywać samych siebie ani przedstawicieli naszej wrednej hordy. Podczas jazdy czytałam książkę, słuchając muzyki i rozmów ludzi. Widziałam jak chłopak od początku mojej podróży przygląda mi się, ale postanowiłam się tym zająć później. Teraz nadszedł ten czas. A więc był nawet ładny, i... i nie mogłam go przjerzeć, dziwne. CHolernie, po spojrzeniu na cżłowieka przeważnie wiedziałam o nim wszystko, a teraz było inaczej, czyli musiał być jednym z nas... Nagle zaczął mnie interesować. Jako osoba wiecznie śmiała i bezczelna, podeszłam do niego i zaczęliśmy rozmwiać, okazało sie że ma na imie Patryk i mieszka w miejscowości Agaty. Skierowałam rozmowę na temat mojego ulubionego klubu, po jego odpowiedzi wiedziałam już na pewno, na więcej niż na 100% że jest czarodziejem. Jakie to podniecające zmierzyć się z kimś kto nie jest od ciebie gorszy, chcoiaż ja wieczie czuje się lepsza. Jak chore jest to, nie wiem. Ale tak mam. Oczywiście, lubię i szanuję ale tylko moich znajomych i przyjaciół. Oni są mi równi. Ale uwielbiam się z kimś zmierzyć, kimś starszym, mądrzejszym i dziwnie myslącym. A więc też lubił ten klub, chociaż pojawiał się tam tylko dwa razy w tygodniu. Pod koniec podróży podał mi swój numer telefonu, chcoiaż tylko tak dla zasady, bo oczywiste jest to że znalazłabym go chociażby samą swoją intuicją, i dodał:
-To widzimy się w czwartek w klubie, prawda?
To było na tyle bezczelne że aż piękne. Nikt nie odnosi się do mnie na ty po pierwszej rozmowie. Po prostu nikt, wytwarzam wokół siebie bańkę średniowiecza, jestem po prostu lepsza, dlatego wszyscy czują że nie wolno im mi mówić na ty dopóki tego nie zasugeruje, nie wolno też zaczynać się we mnie z dunrych powodów. Od razu polubiłam tego Patryka. I rownie starałam się mu dogryźć odpowiadając moimi ulubionymi wymijającymi tajemniczymy odpowiedziami:
-Czwartki nie są moim ulubionym dniem, ale chyba wiem o ktory klub ci chodzi.
I tak po prostu wyszłam na peron, nie odwracając się poszukalam wzrokiem Agaty, czekała. Bardzo mnie to ucieszyło.