Czasem wracam tutaj i wiem jak się czułam. Po prawie roku stwierdzam, że wszystko da się zmienić. Nadal piszę płacz dziecka, ale jest mi o wiele łatwiej, mniej się kłócę, prawie w ogóle nie mam, o co, wole ustępować i robić wszystko żeby innym było łatwiej, wtedy czuje się dobrze. Teraz na przykład staram się zadowolić rodziców moją nauka. Zaczęłam rok średnio, bardzo średnio. Same jedynki i w ogóle.
Słyszałam tylko:
„Stać cię na więcej”
Tak, stać mnie, ale to nie znaczy, że się nie staram. Staram się za to mieć poważne podejście do życia. Wiem, że szkoła nie jest po to, aby mi szkodzić. Jest dla mnie szansą na zdobywanie wiedzy, poznawanie nowych ludzi, kształtowanie własnego zdania i bronienie go…
No właśnie, jak to jest z tym moim zdaniem?