"Świt za oknem był chłodny i pachnący, nad szerokimi polami szare mgły, potem niespodziewanie, jak głos trąbki, pojawił się gdzieś spoza nas ostry, czerwony promień i zrozumiałem: to wschód słońca. Był piękny i nadzwyczaj interesujący; w domu o tej porze zawsze jeszcze spałem. Tuż przed sobą, po lewej stronie zauważyłem jakiś budynek, może była to stacyjka, na skraju świata, a może zaczynał się tu jakiś większy dworzec. Był mały, szary i całkiem wyludniony, z zamkniętymi okienkami i z takim zabawnie spadzistym dachem, jakie już wczoraj widywałem w tej okolicy; utrwaliły mi się w oczach w mglistym świtaniu jego kontury, potem z szarych stały się fioletowe i jednocześnie rozbłysły rdzawo okienka, kiedy padły na nie pierwsze promienie. Inni też zauważyli budynek, ja zaś opisałem go tym, co stali za mną. Pytali, czy nie widzę na nim nazwy miejscowości. Widziałem, i to nawet dwa słowa, w świetle wstającego dnia, na węższej, przeciwległej do naszego kierunku jazdy ścianie, niemal pod dachem: "Auschwitz-Birkenau" - przeczytałem nazwę wypisaną strzelistymi, ozdobnymi literami Niemców, z podwójnie falistym łącznikiem. Ale daremnie próbowałem jej szukać wśród moich geograficznych wiadomości, inni też nie wydawali się lepiej zorientowani. Potem usiadłem, gdyż stojący za mną tak samo chcieli popatrzeć, a ponieważ było jeszcze wcześnie i chciało mi się spać, wkrótce ponownie zasnąłem."
LOS UTRACONY
Imre Kertesz
Czuje wstyd za to że rośliny nie potrafią z nami czynnie współpracować...
Na pewno nie pozwoliłyby na stworzenie tego zła.
Czuje wstyd za ludzi, którzy poparli tych uznawanych za najokrutniejszych.
Czuje ból w tym świecie.
Czuje też nadal żal, za to wszystko.
Czuje jak zwykle niepewność, z różnych powodów i w kontekście z różnymi celami.
Czuje się źle...
chociaż wiem że i tak nie zmienię już nic