Hmm, coraz bardziej uważam siebie za nienormalną... Ponieważ? Wkurzam się bez powodu, nie wiem co mnie otacza... W ogóle nie kontaktuje. Troche mnie to przeraża ale jest ok. "Kolejny stracony dzień życia poza kontrolą" ~ Peja. Wydzieram się na wszystkich... - za nic. Nie umiem się skupić, siedze na lekcji, nagle zaczynam się trząść, potem serce przyspiesza mi jakby zamierzało opuścić planete Ziemia, ogarnia mnie zmęczenie, chce mi się spać. Potem jeszcze gorzej się czuje niż przedtem. Nie ma nic ciekawego w tym życiu? A może jednak jest? Noc - jedyne przeżycia dnia dla mnie.
No i wszystko nadal mnie boli...