Codziennie chodze uśmiechnięta. Po szkole, itd. To już jest nawyk, na prawde. Nie umiem inaczej. Kazdy sądzi że jest mi dobrze. Spoko, niech tak sobie myślą. "Zachwuje pozory" Jest dobrze... Nikt się nie czepia. Oceny też wystarczające. Nie uciekam z lekcji, biore mało. Raz po raz, np. dzisiaj na WOSie, ale to wyjątkowy przypadek, po tym jak zabiłabym Agresta to chyba mi się należało, nie? Rzuciałam się na podłoge i krzyczałam, Gandzia patrzyła na mnie jak nie wiem na kogo, potem zaczęły mi się trząść ręce, troche za dużo chyba tego było, ale mniejsza. Podziękowałam jej dzisiaj za najważniejszą żecz jaką dla mnie zrobiła - za to że jest i że mogę wytrzymać w tej p******** szkole. Więc jeszcze raz: DZIĘKUJE! Chce być szcześliwa, ale mam jedno pytani, co to jest szczęście i czy ja będe umiała je nosić w sobie? Mam kolejne pytanie, gdzie jest szczęście i czy ja mogłabym spróbować..?