I nastrój zrobił pół koła ... 180 stopni. Więc cała się trzese... Leki się skończyły. Jest źle. Ale ja wytrzymam, musze... Musze przeżyć tak jeszcze LO, a moze do technikum? Mniejsza, potem studia. I leczenie się z siebie.
Ale... Jeden dylemat: czy to jest uleczalna choroba? Miejmy nadzieje. A może już zawsze będą mnie dręczyły takie noce? No więc to było tak...:
Kłade się spać.
Nie moge zasnąć.
Czytam książke, ale troche mi to nie idzie, dziwne. Odkładam ją.
Próbuję zasnąć dalej.
Chwile śpie.
Kolejny sen o polu, znacie ten temat...
Budze się.
Ide do kuchni.
Napijam się czegoś.
Ide na góre.
Zapalam światło.
Patrze w lustro.
Widze, jakąś starą pomarszczoną kobiete.
Zaczynam wrzeszczeć.
Chowam się pod kołdre, skulam się w kłębek, wiecie jak...
Wrzeszcze, płacze, boje się...
Przychodzi ojciec, prawie dostałam zawału...
Siedzi.
Zaczynam drzeć się na niego żeby się odezwał, jak nie to żeby mnie puścił.
Jakby się nie odezwał chyba bym go zabiła...
W końcu zasnęłam.
6:30!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
Wstajemy..
Wigilia klasowa...
Wszystko mnie boli.